Dlaczego Ameryka płonie?

To read the English translation of this post click here

Stany Zjednoczone płoną. Główne miasta wyglądają jak po przejściu frontu albo huraganu. Większość sklepów jest obrabowana [w centrach dużych miast*]. Nawet te, które zostały szczelnie obite deskami, aby uchronić towar przed rozzuchwalonymi protestującymi padają łupem zawziętego tłumu. Rabunki odbywają się w biały dzień, często na oczach policji, która nie bardzo wie jak reagować, miotając się pomiędzy biernością a brutalnością. Funkcjonariusze wiedzą, że zdecydowane działania narażają ich na zwolnienie ze służby i lincz w mediach społecznościowych. To, czego nie uda się zabrać jest niszczone i podpalane. Większość dużych miast wygląda jak Chicago na tym nagraniu. Co najmniej 23 osoby zostały zabite.

30.05.2020, St. Paul, Minnesota (AP Photo/John Minchillo)

Protestujący tłum zdobył szereg komisariatów policji, a w Seattle nawet zmusił ją do opuszczenia dużej części miasta. Następnie ogłoszono, że centrum miasta stanowi od teraz okręg autonomiczny. Poprzedniej nocy znaleziono w Chicago ciała 2 zamordowanych policjantów, którzy nie byli na służbie, w dwóch różnych punktach miasta. Ataki na policjantów stają się coraz częstsze. Coraz bardziej pachnie rewolucją i rozpadem USA.

Co przyczyniło się do obecnego stanu rzeczy? W polskich mediach niewiele można przeczytać pogłębionych analiz społecznych dotyczących przyczyn obecnych wydarzeń.

ISKRA

Pretekstem wybuchu było słynne już zamordowanie George’a Floyda przez patrol policyjny. W dniu 25.05 kilku policjantów aresztowało tego 46-letniego czarnoskórego byłego aktora porno i przestępcę. Pracownik sklepu, w którym przebywał Floyd zadzwonił na policję i powiadomił ich o tym, że jeden z klientów próbował zapłacić fałszywą dwudziestodolarówką i był prawdopodobnie pod wpływem narkotyków (co zostało pośmiertnie potwierdzone). Po przyjeździe policji Floyd został zatrzymany i po uprzednim wciągnięciu go do radiowozu i zakuciu w kajdanki został rzucony na asfalt, po czym jeden z policjantów przycisnął kolanem jego kark, dusząc go w ten sposób przez całe 9 minut.

Przerażeni przechodnie sfilmowali ostatnie minuty życia Floyda, który coraz bardziej desperacko błagał o życie, powtarzając, że nie może oddychać. Ani błagania, ani prośby przerażonych obserwatorów nie zrobiły wrażenia na policjancie, który klęczał na jego karku. Nie zareagowali też pozostali funkcjonariusze, którzy nie pozwalali przechodnim interweniować. Wkrótce potem Floyd zmarł w wyniku obrażeń od ucisku karku przez policjanta. Cztery dni później Derek Chauvin, policjant odpowiedzialny za jego śmierć został aresztowany i postawiony w stan oskarżenia.

PODWALINY

guns

Uzbrojony patrol na ulicy „Obszaru Autonomicznego Capital Hill” w Seattle

Nawet tak sadystyczny mord na człowieku jednak nie wywołuje zazwyczaj reakcji społecznej jaką widzimy – puszczenia z dymem i splądrowania całego kraju i dwutygodniowych zamieszek oraz rabunków. Nie doprowadza kraju na skraj katastrofy. W tym przypadku również tak nie jest. Zabójstwo Floyda było tylko iskrą, która wznieciła pożar. Prawdziwe przyczyny są znacznie głębsze – mają społeczne, polityczne i filozoficzne podłoże, które spróbuję naszkicować.

Stany Zjednoczone są obecnie głęboko podzielone światopoglądowo i nie chodzi tu o tradycyjny podział na Demokratów i Republikanów. Coraz większe poparcie zdobywa ideologia, która nie ma jeszcze swojej nazwy, natomiast jej wyznawcy określają sami siebie słowem „progressives” czyli „postępowcami”. Jeśli w Polsce komuś termin ten się kojarzy z czasami komuny, która zapewniała wieczny postęp, to nie jest to skojarzenie całkiem mylne, choć nie można też do końca nazwać jej komunizmem. Na pewno mówimy tu o ideologii lewicowej, mocno zakorzenionej w marksizmie i filozofii postmodernizmu (które to połączenie samo w sobie jest pewnym paradoksem).

IDEOLOGIA

Od strony filozoficznej największy wpływ na tę ideologię ma teoria intersekcjonalności. W skrócie mówi ona o tym, że świat należy postrzegać (jak u Marksa) przez pryzmat konfliktu grup dążących do władzy i realizacji swoich interesów grupowych. Jak u Marksa dzieli ona społeczeństwo na grupy uciśnione i ciemiężycieli, choć, jak przystało na ideologię ery post-przemysłowej, nie mówi już o chłopach i robotnikach wyzyskiwanych przez kapitalistów, tylko opiera się na podziałach rasowych, orientacji seksualnej i płci.

Doktryna intersekcjonalności stanowi, w duchu postmodernistycznym, że ludzie doświadczają świata na całkowicie odmienne sposoby, w wyniku różnorodnych osobistych doświadczeń. Zwraca jednak uwagę, że kluczowym elementem w tym doświadczaniu jest przynależność do określonych grup społecznych.  A dokładniej przynależność do którejś z grup uciśnionych lub wyzyskujących. Ten stan rzeczy należy naprawić. Językiem teoretyków „intersectionality” należy to zrobić „oddając głos” przedstawicielom grup historycznie uciśnionych, gdyż członkowie grup określonych jako historyczni ciemiężyciele cieszą się niezasłużonym uprzywilejowaniem, z uwagi na to, że w same podstawy systemu państwowego USA wpleciony jest systemowy ucisk ciemiężonych grup, przede wszystkim rasizm.

„Oddanie im głosu” oznacza w praktyce, że głos jest głosowi nierówny. Nie ma też większego znaczenia co ów głos mówi – czy mówi spokojnie i logicznie czy wrzeszczy i wyzywa. Sama przynależność do grupy historycznie uciskanych sprawia, że przedstawiciele grup uprzywilejowanych powinni słuchać w milczeniu. Grupami uciśnionymi historycznie są przede wszystkim czarnoskórzy, a w dalszej kolejności rdzenni Amerykanie, mniejszości seksualne, Latynosi, kobiety. Trochę też Żydzi, ale w mniejszym stopniu, gdyż są traktowani przez większość jako część establiszmentu. Azjaci mają status względnie neutralny. Ciemiężycielami są mężczyźni i biali. Jeśli podział ten wydaje Ci się arbitralny i nieuwzględniający różnych światłocieni, to tym gorzej dla Ciebie. Oznacza to, że jesteś prawdopodobnie skorumpowany filozofią białej patriarchii i Twojego głosu nie należy brać na poważnie.

Do im większej liczby grup uciśnionych należysz, tym bardziej Twój głos powinien być słyszany, innymi słowy tym więcej przywilejów masz prawo oczekiwać.  Nie ma też większego znaczenia jak sobie radzisz w życiu. Czy miałeś pod górkę, czy nie. Biedni biali, mimo kiepskiego życia nie mogą liczyć na to, że ich głos będzie istotny, ze względu na to, że przecież cieszą się niezasłużonymi przywilejami wynikającymi z białego koloru skóry. To, że nie potrafili ich wykorzystać, czyni ich tylko jeszcze bardziej śmiesznymi i żałosnymi. To właśnie ci biedni biali w większości zagłosowali w 2015 roku na Donalda Trumpa i to im zawdzięcza zwycięstwo.

Wizja jest więc taka, że system, w którym Amerykanie żyją jest niesprawiedliwy po same fundamenty. Został zbudowany przez białych mężczyzn na krzywdzie Indian, czarnych i kobiet. Ponieważ jest z gruntu zły należy go obalić, choć ten ostatni postulat nie jest jeszcze głośno wyrażany i być może nie podzielają go wszyscy teoretycy ideologii. Odcięta głowa Krzysztofa Kolumba jednak o czymś świadczy.

Często spotykane pojęcie politycznej poprawności obecnie tożsame jest właśnie z trzymaniem się doktryny „progresywnej”. Krytyka przedstawicieli grup oznaczonych jako historycznie uciśnione staje się nieakceptowalna, podobnie jak humor odnoszący się do tej narracji. Podkreślanie (tradycyjnego skądinąd) amerykańskiego indywidualizmu jest czymś wrogim. Sam zapracowałeś na swój sukces? Jeśli jesteś czarną kobietą – owszem. Wiadomo, że musiałaś pokonać wiele przeciwności losu. Jednak, jeśli doszedłeś do sukcesu zawodowego, materialnego czy jakiegokolwiek innego będąc białym mężczyzną to tak naprawdę nie jest Twój sukces. To realizacja Twoich przywilejów grupowych. Nie masz prawa traktować tego jako swoje własne osiągnięcie.

Doktryna progresywna i interesekcjonalność zaczęła dominować na amerykańskich uczelniach już w latach 80-90’tych. W latach 90tych przeniknęła do systemu szkolnictwa podstawowego i średniego, a w ciągu ostatnich kilkunastu lat do korporacji i większych firm. To z niej wynika „affirmitive action” czyli system przyznawania dodatkowych punktów (głównie czarnoskórym) za rasę przy przyjmowaniu na studia. To z niej wynikają coraz bardziej sformalizowane wymogi w korporacjach, aby dobierać pracowników wg klucza przynależności grupowej. Powoływane są specjalne firmowe komórki („diversity committees”, czyli „komitety ds. różnorodności”), które decydują o tym kogo można przyjąć do pracy, a kogo nie, ze względu na kolor skóry, orientację seksualną, itd. Firma, która niewystarczająco ochoczo wdraża procedury związane z „różnorodnością” (ulubiony termin „postępowców”) naraża się na zarzuty bycia nieprogresywną i ignorowania kluczowych problemów społecznych. W USA takie zarzuty są traktowane bardzo poważnie i szybko przekładają się na wymierne straty finansowe dla danej firmy, a czasem przesądzają o jej dalszym istnieniu.

KNEBEL

Przekonał się o tym nie dawniej jak wczoraj prezes firmy Crossfitt (nazwa własna, zastrzeżona), Greg Glassman, który na rewolucyjnego tłita Instytutu Meteorologii, że „rasizm to zagrożenie zdrowia publicznego” odpowiedział ironicznie tłitem o treści: „Floyd-19”. W ciągu kilku godzin zerwała z nim współpracę firma Reebok, a znaczna część sieci siłowni, na których były prowadzone zajęcia z CrossFitu zadeklarowała, że zmieni system oferowanych ćwiczeń. Współpracę zerwało też natychmiast kilku objętych umowami sponsorskimi sportowców. W ciągu kilku godzin wystąpił ze zwyczajową samokrytyką ale jego wystąpienie przeciwko doktrynie postępowości było zbyt poważne. Kilka kolejnych godzin później Glassman ustąpił ze stanowiska.

I to jest prawdziwy problem. Ideologia postępowości społecznej przenika już większość aspektów życia w USA (podobnie jak w Kanadzie i coraz bardziej, Wielkiej Brytanii). Nawet prowadzenie biznesu, powyżej pewnego poziomu, jest możliwe tylko przy oddawaniu rytualnych hołdów bożkom różnorodności. Na tych, którzy są za mało gorliwi czekają trybunały ludowe w mediach społecznościowych, a następnie utrata pracy i ostracyzm środowiskowy. Trybunały, zaś, mimo nowoczesności technologicznej działają wg starej, sprawdzonej metody – jeśli padło oskarżenie to znaczy, że jesteś winny. Motywacja i kontekst nie mają znaczenia. Obrońców zazwyczaj nie ma, bo zbyt łatwo jest z obrońcy jest stać się współoskarżonym.

Jeśli zastanawiamy się, dlaczego tak silne mocarstwo jak USA pozwala tłumom na rabowanie i podpalanie miast i nikt z tym nie „zrobi porządku” to wynika to właśnie z wszechobecności w dyskursie publicznym tej filozofii. Black Lives Matter, radykalna organizacja i ruch społeczny stojący za protestami z definicji zajmuje się prawami czarnych, a więc systemowo uciśnionych. W związku z tym walka z nimi, a nawet krytyka tego co się dzieje wywołuje mniej więcej taki skutek jak w Polsce lat 50tych wystąpienie przeciwko działaczom reprezentującym „lud pracujący miast i wsi”. Można to zrobić, w USA wciąż jeszcze formalnie istnieje konstytucyjnie zagwarantowana wolność słowa, ale konsekwencje osobiste i zawodowe będą dotkliwe.

W efekcie wiele zjawisk społecznych pozostaje nieopisanych i wiele rzeczy niedopowiedzianych, a narracja rewolucyjna staje się coraz bardziej narracją oficjalną.

HASŁA REWOLUCJI

Jednym z głównych haseł rewolucjonistów jest „systemowy rasizm”. Jest to bardzo wygodne hasło, ponieważ przyjęcie opartej o nie narracji uzasadnia to, na czym rewolucjonistom naprawdę zależy, czyli przejęcie władzy. Szkopuł w tym, że „systemowy rasizm” nie istnieje w USA Anno Domini 2020. Jest to, jednakże, fikcja konieczna, uzasadniająca podejmowanie bardzo radykalnych środków walki. Jednym z głównych dowodów przytaczanym przez protestujących na to, że USA są krajem rasistowskim z wbudowanym mechanizmem ucisku czarnoskórych są statystyki policyjnej przemocy, przede wszystkim zabójstw niewinnych czarnych ze strony policjantów. Jak więc wygląda to od strony liczb? Cytując Washington Post:

“Biali, którzy stanowią 60% ludności USA to 45% postrzelonych śmiertelnie przez policję. Czarni, którzy stanowią 13% populacji to 23% postrzelonych. Latynosi, stanowiący 18% ludności są ofiarami 16 % policyjnych zabójstw. Rasy 9% zabitych przez policję cywilów nie udało się ustalić.”

Można oczywiście stwierdzić, że to rasizm, ale zupełnie inny obraz się pojawia, gdy przyjrzymy się temu kto w USA popełnia przestępstwa. Wg oficjalnego raportu amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości z 2018 r. Czarni popełniają ponad 25% brutalnych przestępstw („violent crime”). Wg oficjalnych danych FBI 54,9% sprawców morderstw to czarni (stanowiąc 13% ludności). W tym kontekście opisana wyżej dysproporcja zabójstw przez policję wygląda już zupełnie inaczej. Czarni, jako sprawcy nieproporcjonalnie dużej części brutalnych przestępstw w USA po prostu mają częstszy kontakt z policją. Zarzuty są więc czystą ideologią, bez podstaw w faktach.

Jednak rewolucyjna masa nie przejmuje się takimi drobnostkami jak prawda. Ci, którzy kierują ruchem „progresywnym’ to inteligentni ludzie, wiedzą które fakty są dla nich wygodne, a które nie. Dobrze zdają sobie sprawę, że pewne tematy warto pozostawić na poziomie ogólnych frazesów, ponieważ weryfikacja może zaszkodzić rewolucyjnej narracji, a więc celowi, jakim jest walka o władzę. O przywilej specjalnego traktowania dla przedstawicieli grup uznanych przez teoretyków intersekcjonalności za historycznie pokrzywdzonych, o wpływy dla przywódców ruchu i ogromny strumień prywatnych i korporacyjnych dotacji. Wg. tej narracji każde morderstwo czy rasistowski atak na białego jest po prostu wydarzeniem. Morderstwo czy rasistowski atak na przedstawiciela „grup ciemiężonych” jest kolejnym dowodem istnienia niedopuszczalnego systemowego ucisku, potwierdzającym, że USA są krajem na wskroś rasistowskim i uprzedzonym, zbudowanym przez właścicieli niewolników. I wymagającym rewolucyjnej sprawiedliwości.

Nie chodzi tu więc o ludzkie cierpienie ani o sprawiedliwość, rasizm, czy o faktyczne pomaganie biednym czarnym.  Ten wybuch to walka o władzę i będzie się ona nasilała, gdyż szeregi wyznawców tej groźnej ideologii są coraz liczniejsze.

Czy wszyscy którzy rabują sklepy i niszczą miasta są adeptami tej ideologii? Oczywiście nie. Pewna część protestujących robi to z pobudek ideologicznych. Pozostali są albo nieświadomi wpływu doktryny intersekcjonalności na swoje działania, gdyż zostali zindoktrynowani przez wiele lat nauki w szkołach przez przygotowanych do tego ideologicznie nauczycieli. Jeszcze inni po prostu koniunkturalnie wychodzą niszczyć i rabować, gdyż po raz pierwszy w życiu mogą to robić bezkarnie.  „Niektórzy ludzie po prostu chcą patrzeć jak świat płonie” .

Nie ma to jednak znaczenia, ze względu na to, że to właśnie ta ideologia obecnie rozciąga nad nimi parasol ochronny, tak samo jak w rewolucyjnej Rosji komunizm usprawiedliwiał i nobilitował zabicie kułaka i zrabowanie jego dobytku przez biedniejszych chłopów. Burmistrzowie wielkich miast i gubernatorzy stanów, w których większość tradycyjnie mają Demokraci wolą wydać policjantom nakaz niereagowania na rabunki niż narazić swoją pozycję zawodową oskarżeniami, że niesprawiedliwie i ostro reagują na domagający się dziejowej sprawiedliwości tłum który puszcza miasta z ogniem.

JĘZYK

Swoją drogą czym byłby ruch rewolucyjny bez własnego języka i terminologii? Wygrywa ten, kto kontroluje język, a co za tym idzie – narrację. Znaczenia słów szybko się zmieniają wraz ze wzrostem wpływów „postępowców”. Weźmy na tapetę trzy najważniejsze terminy w ruchu rewolucyjnym – rasizm, różnorodność i uprzywilejowanie.

Rasizm – wydałoby się, że to proste słowo. Wiadomo o co w nim chodzi, prawda? Rasista uważa, że jakaś rasa jest lepsza, a inna gorsza, lub popiera nierówne traktowanie ze względu właśnie na rasę. Proste? No więc nie. Teoretycy rewolucji już jakiś czas temu zauważyli, że powyższe rozumienie tego terminu jest kłopotliwe, gdyż krępuje im ręce, gdy sami chcą stawiać oskarżenia wszystkim białych. Albo np. powiedzieć publicznie, że „biali to defekty genetyczne”. Ostatnią rzeczą, której potrzebują jest to, żeby ktoś inny postawił im zarzut rasizmu.

W związku z tym od kilkunastu lat toczy się walka w obszarze języka, aby zmienić definicję tego słowa, tak, aby osoba czarnoskóra nie mogła być oskarżona o rasizm, niezależnie od tego jak ohydne i wulgarne są jej wypowiedzi na temat np. białych. Pierwszym zabiegiem było przemycenie do dyskursu publicznego terminu „reverse racism”, czyli „odwrotny rasizm”. Jest to zabieg subtelny, ale jednak użyteczny na pierwszym etapie walki, gdy ruch rewolucyjny jeszcze nie dominuje kulturowo. Jest to sugestia, że prawdziwy rasizm to tylko rasizm białych przeciwko czarnym, a sytuacja odwrotna jest już jakimś z gruntu innym, „odwrotnym” zjawiskiem.

Teraz, gdy „postępowcy” zaczynają dominować kulturowo pora na kolejny krok. Mariam-Webster, wydawca najważniejszego od zawsze słownika w USA kilka dni temu ogłosił, że na wniosek 22-letniej czytelniczki zmieni definicję słowa rasizm, tak aby obejmowała aspekty asymetrycznej struktury władzy. Należy się spodziewać, że zgodnie z nową definicją rasistą, w końcu oficjalnie, będzie mógł być tylko biały. Liderka Black Lives Matter mówiąca, że osoby białe to defekty genetycznie, będzie się mogła poczuć bezpiecznie.

Różnorodność oraz jej promowanie to kolejne ważne hasło „postępowców”. Słyszy się je często od osób, które chcą werbalnie okazać przynależność do ruchu progresywnego, lub zaskarbić sobie jego akceptacje. W korporacjach i instytucjach publicznych powstają komitety ds. różnorodności, dbające o to, aby nie zrobiło się zbyt „biało”. Różnorodność, bowiem, nie dotyczy zróżnicowanych punktów widzenia, jednostek, które mają inne, oryginale pomysły i wizje czy światopoglądy. Komitety ds. różnorodności postrzegają to pojęcie przez wąski pryzmat przynależności rasowej oraz orientacji seksualnej.  To ich zadaniem jest sprawienie, aby kadry spełniały minimalne ustalone kwora rasowe. Komitety te mają też uprawnienia dyscyplinarne w sytuacjach, kiedy np. jakiś pracownik powiedział coś, co mogło urazić osobę o innym kolorze skóry czy orientacji. Oczywiście dotyczy to przypadków, kiedy słowa zostały wypowiedziane przez przedstawiciela grupy „uprzywilejowanej” i dotyczą przedstawicieli „grup uciskanych”. W takich przypadkach, jednakże progresywna sprawiedliwość działa szybko i zazwyczaj jest domniemanie winy, czyli tego, że intencja była rasistowska oraz natychmiastowe zwolnienie z pracy. Można o tych komitetach śmiało myśleć jako o firmowych oficerach politycznych nowej ortodoksji.

Uprzywilejowanie jest faktem społecznym. Niektórzy są uprzywilejowani, a inni wykluczeni społeczenie z racji urodzenia. Zgodnie z ideologią progresywną jedno i drugie mierzy się wyłącznie przynależnością do danej grupy rasowej i seksualnej. Nie ma  znaczenia czy osoba biała jest biedna, a czarnoskóry z zamożnej rodziny. Ci, którzy są uprzywilejowani powinni wstydzić się swojego cudownego życia z uwagi na świadomość cierpienia przedstawicieli grup, które tych przywilejów nie mają. W dobrym tonie jest przepraszanie z swoje przywileje i podkreślanie niemożności zrozumienia z jakimi wyzwaniami mierzą się czarni, lub inne grupy określane jako uciemiężone. Nauczyciele i rodzice białych dzieci mają obowiązek nauczać je o ich niezasłużenie uprzywilejowanej pozycji i wstydzić się jej. Oto kilka przykładów:

Działacz Black Lives Matter prosi losową białą kobietę, żeby uklęknęła przed nim i przeprosiła za swoje uprzywilejowanie

Biali obywatele Houston klękają przed czarnoskórymi i proszę o wybaczenie za to, że są uprzywilejowani.

„Zabawny” skecz mający na celu uświadomienie białym, że niezależnie od warunków życiowych są uprzywilejowani i że z ich koloru skóry wynikają pewne zobowiązania wobec innych ras

Wierszowane wyznanie posiadania uprzywilejowanej pozycji

Biali policjanci klęcząc myją stopy czarnoskórych pastorów

Biała para na ulicy publicznie całuje buty domagających się tego czarnoskórych

Od filmików tego typu roi się na Youtube.

ROSZCZENIA

Zadziwiająco niewiele konkretnych i sprecyzowanych roszczeń zostało wysuniętych przez ruch rewolucyjny podczas zamieszek. Może to wynikać z tego, że po prostu jego przywódcy nie byli przygotowani na sukces, który udało im się odnieść. „Mocny w gębie” Trump, prawdopodobnie najgorszy prezydent w historii USA, faktycznie okazał się całkiem biernym obserwatorem i komentatorem. Nie zrobił niczego, aby załagodzić konflikt, ale też nie kiwnął palcem, aby przywrócić porządek. Niespodziewanie dla nich samych „progresywnym” udało się opanowanie ulic amerykańskich miast bez większego oporu sił porządkowych. Wrogowie Ameryki zacierają ręce – Stany Zjednoczone okazały się słabe i zadziwiająco łatwe do sparaliżowania.

Jedynym rzeczywistym roszczeniem, które można było wychwycić na ulicach, a następnie w wypowiedziach co bardziej radykalnych przedstawicieli Partii Demokratycznej jest obcinanie budżetów, czy nawet rozwiązywanie formacji policyjnych. Jak na tak absurdalne żądanie okazało się ono wyjątkowo nośne również wśród liczących się polityków Partii Demokratycznej o „progresywnym” elektoracie. Burmistrz Nowego Jorku, De Blasio, po zdewastowaniu mu miasta już zapowiedział, że wydatki na policję zostaną zmniejszone.

W tym sensie obecna sytuacja przypomina niepokoje z roku 1905. Ruch rewolucyjny pokazuje swoją siłę, ale nie jest jeszcze na tyle ukształtowany, aby przedstawić spójny program polityczny i sformalizowane postulaty. Musi zapewne minąć kilka lat, zanim wodzowie rewolucji dadzą sygnał do ataku na Pałac Zimowy.

Jakie roszczenia mogą się pojawić? Możemy jedynie spekulować, ale na pewno może się znaleźć wśród nich, coraz częściej wspominana przez polityków pragnących zdobyć głosy „progresywne”, kwestia reparacji za niewolnictwo, czyli połączenie naszych roszczeń dot. reparacji za 2 WŚ od Niemiec i „500+”. To, że niewolnictwo zostało zniesione w ostatnich stanach w roku 1865 nie ma żadnego znaczenia, w końcu Amerykanie wciąż żyją w kraju, w którym występuje „systemowy rasizm”.

Aby mieć pojęcie jakie żądania mogą się pojawić warto też zerknąć na „Odezwę do białych” jednej z założycielek Black Lives Matter sprzed kilku lat. Opublikowała ona list, w którym wysunęła 10 sugestii co biali powinni zrobić, aby dowieść swojej wierności sprawie. Wymieniła następujące działania:

  • Biali, jeśli nie macie żadnych potomków przekażcie swój majątek „czarnej albo brązowej” rodzinie.
  • Biali, jeśli przyjmujecie spadek, który chcecie następnie sprzedać przekażcie go „czarnej lub brązowej” rodzinie. I tak zarobicie te pieniądze korzystając ze swoich przywilejów.
  • Jeśli jesteś deweloperem zbuduj kompleks mieszkaniowy w dzielnicy zamieszkałej przez osoby „czarne albo brązowe” i pozwól im zamieszkać w nim bezpłatnie.
  • Biali, jeśli stać was na to, żeby przenieść się do mniejszego domu lub mieszkania przekażcie obecny dom „czarnej albo brązowej’ rodzinie.
  • Biali, jeśli któraś z osób, które uwzględniacie w testamencie to rasistowski dupek to zmieńcie testament i przekażcie jego część spadku „czarnej albo brązowej” rodzinie
  • Biali, pozmieniajcie budżety domowe tak, żeby wpłacać comiesięczne dotacje na fundusze dla czarnoskórych na zakupy ziemi.
  • Biali, szczególnie białe kobiety (ponieważ to jest wasza specjalność, wścibska Jenny i mieszająca się w nie swoje sprawy Jenny [imiona utożsamiane przez autorkę z białymi kobietami]) sprawcie, że rasista straci pracę. Wiecie co oni tam gadają. Jesteście winne współudziału, jeśli nie reagujecie. Sprawcie, że wasz szef wyleci z pracy.
  • W odniesieniu do tych z punktu poprzedniego, wszyscy ci sympatycy klanu, naziści i inni biali z małymi fiutkami będą znajdywali inne pracy. Znowu sprawcie, że ich zwolnią, wyglądają podejrzanie.
  • W odniesieniu do punktu 9, jeśli wchodzicie do pracy albo do jakiegoś innego miejsca i usłyszycie, że *niegramatyczne*, zróbcie im zdjęcie, dowiedzcie się gdzie pracują i sprawcie, że wylecą z pracy. Ale przede wszystkim odnieście się do tego. Macie ręce, używajcie ich.
  • Poświęćcie się 2 rzeczom – walką z białą supremacją (nie oznacza to szydełkowania, chyba że robicie szaliki dla „czarnych i brązowych” dzieci) i finansowaniem „czarnych i brązowych” osób i ich pracy.

Ruch Black Lives Matter ma obecnie poparcie społeczne na poziomie 42% w USA.

REWOLUCJA KULTUROWA

Niewysunięcie konkretnych, oficjalnych roszczeń (powyższy apel jest sprzed kilku lat) może być również związane z tym, że jednym z głównych celów ruchu rewolucyjnego na obecnym etapie jest przeprowadzenie zmian kulturowych z silnym naciskiem na pozyskiwanie „deklaracji wierności”. Niewypowiedzianym celem wydaje się wytworzenie klimatu politycznego i społecznego, w którym osoby będące na stanowiskach decyzyjnych w obszarze polityki, biznesu, instytucjach publicznych oraz w kulturze będą całkowicie oddane Black Lives Matter i ich hasłom. W nagrodę, zaś, ich biznesy i kariery polityczne mogą dalej trwać bez przeszkód. Natomiast wszyscy, którzy odmawiają złożenia przysięgi wierności, a nawet Ci którzy są za mało gorliwi muszą zostać przykładowo wykarczowani. Trzeba powiedzieć, że idzie im to świetnie. Fascynujące jest obserwowanie tego procesu. Pisałem już, o prezesie marki CrossFit. Oto kilka innych przypadków:

Władze organizacji literackiej ustępują z powodu zbyt ogólnie i anemicznie wyrażonego poparcia dla Black Lives Matter.

Założyciel i Prezes Reddit ustępuje, gdyż mimo wyrazów wsparcia dla czarnych nie udało mu się doprowadzić do zamknięcia grupy redditowej dyskusyjnej z poparciem dla Trumpa. Wzywa firmę aby na jego miejsce została powołana osoba czarnoskóra.

Prezes znanej organizacji komediowej ustępuje z powodu oskarżeń o rasizm, przejawiający się w tym, ze nie chciał zrobić imprezy, której dochody będą przekazane na rzecz Black Lives Matter. Obiecuje, że jego nastepca będzie czarnoskóry.

Wyższa Szkoła Muzyczna w Bostonie przeprasza za to, że w trakcie protestów pozwoliła policjantom korzystać z ubikacji.

Profesor Uniwersytetu w Los Angeles (UCLA), który nie wyraził zgody na przełożenie studentom egzaminu, aby mogli uczestniczyć w protestach został zwolniony z pracy i przebywa pod ochroną policyjną.

To tylko przykłady. W całym kraju osoby, które wyraziły w jakiś sposób dezaprobatę, wobec tego radykalnego ruchu są zmuszane do rezygnacji. Często warunkiem, który musi spełnić ich następca jest czarny kolor skóry. Nie jest to rasizm, gdyż nie mieści się w nowej definicji tego słowa. Określanie z góry koloru skóry prezesa instytucji nie jest rasistowskie o ile nie chodzi o białych.

Członkowie brytyjskiej organizacji wybrali się w 2012 roku na Jamajkę żeby przepraszać za niewolnictwo w takiej oto formie.

Głosiciele nowej prawdy są aktywni w każdej dziedzinie życia społecznego, a jedną z ofiar jest tradycyjna kultura. HBO właśnie usuneło „Przemineło z Wiatrem” ze swojej oferty ze względu na „niedelikatność” rasową. Wyrzucanie z pracy, likwidacja programów telewizyjnych, bojkoty artystów, pisarzy i wszystkich w sferze publicznej, którzy nie kłaniają się wystarczająco głęboko nowej prawomyślności doczekało się nawet własnej nazwy – „cancel culture”, czyli kultura usuwania. Niebezpieczeństwo dostrzegają również politycy lewicowi głównego nurtu, jak np Barrack Obama, który przestrzegał swego czasu przed polityką usuwania i bojkotu osób o innych opiniach.

SZANTAŻ

Bardzo ważnym elementem pozyskiwania „sojuszników” i co za tym idzie coraz większego finansowania Ruchu jest stosowanie bardzo prostego szantażu emocjonalnego – „Jeśli nie popierasz Black Lives Matter to znaczy, że jesteś przeciwko czarnoskórym i popierasz rasistowski ucisk wbudowany w system państwowy”. W USA szantaż ten, jak widać okazuje się w 2020 roku bardzo skuteczny. Dzieje się tak, o dziwo, pomimo, że można znaleźć apele czarnoskórych, którzy publicznie odcinają się od tego ruchu i są wściekli z powodów zniszczeń i śmierci niewinnych ludzi, które wynikają z wybuchu.

Brandon Tatum

Larry Elder

David Webb

Candace Owens

Eric D. July

Uprzedzając też rodzimych narodowców i komentatorów z im pokrewnych ruchów – nie chodzi tu o lewicę. Lewica nie wychodzi na miasta aby puszczać je z dymem i rabować. Mamy tu do czynienia z zupełnie nową, groźną metamorfozą rewolucyjnego marksizmu, który z tradycyjną lewicą głównego nurtu nie ma nic wspólnego. Łączenie tej groźnej ideologii z lewicowym mainstreamem jest nierozsądne i błędne. Każdy kraj potrzebuje zarówno lewicy jak i prawicy, aby w ramach demokratycznego dialogu wypracowywać rozwiązania optymalne dla kraju. Ruch „progresywnych” jest tak groźny właśnie dlatego, że odrzuca tę zasadę. Należy klęknąć przed nimi, wyrecytować przysięgę wierności ich ideowej ortodoksji albo jest się wrogiem. To jest bardzo groźne.

OBCE WPŁYWY

Niewątpliwie tradycyjni wrogowie USA cieszą się z tego, że niespodziewany rewolucyjny wybuch wydaje się paraliżować Stany. Gdybym urzędował na Kremlu otwierałbym w tym momencie szampana. Zresztą, nie jest żadną tajemnicą, że służby rosyjskie dostrzegają destrukcyjny potencjał Black Lives Matter. Agenci wpływu, którzy zostali wysłani do USA przed ostatnimi wyborami prezydenckimi tworzyli grupy fejsbukowe skupiające zarówno prawicowych przeciwników imigracji, jak również radykalnych czarnoskórych, podgrzewając atmosferę w kraju. Zapewne nigdy się nie dowiemy czy i w jaki sposób wywiad rosyjski był zaangażowany w sianie fermentu i w finansowanie Black Lives Matter na początku jej istnienia. To drugie już oczywiście nie jest potrzebne, przy szerokim strumieniu pieniędzy płynących do organizacji z korporacji pragnących udowodnić swoje oddania sprawie.

****

Obecny wybuch w USA nie ma wiele wspólnego z „systemowym uciskiem” i dziejową niesprawiedliwością. Jest wynikiem strategii rozwijanej od dawna przez wewnętrzne i z dużym prawdopodobieństwem zewnętrzne ośrodki, których celem jest destabilizacja USA, zdobycie wpływów i władzy politycznej. Przerażające jest jak skutecznie te zabiegi wydają się być.

****

* Jednym z częstszych zarzutów wobec tego tekstu było to, że wcale większość amerykańskich sklepów nie została obrabowana. Oczywiście, że nie miałem na myśli tego literalnie. Chodzi o centra dużych miast. Myślałem że to oczywiste, jak w stwierdzeniu, że „większość ludzi się boi” – stosujemy je, mimo że nie wiemy czy rzeczywiście większość ludzi ma obawy i nie mamy żadnej możliwości zmierzenia tego. Jednak można takich stwierdzeń używać i osoba inteligentna rozumie czym jest skrót myślowy.

AKTUALIZACJA 19.06.2020

Ponad 10 tys. osób przeczytało ten wpis, co jest jest dla mnie miłym zaskoczeniem. To sporo, zwłaszcza, że nigdy nie miałem szczególnych ambicji aby ten blog był popularny. Zależało mi zawsze bardziej na docieraniu do odbiorców na wysokim poziomie intelektualnym, co w tym przypadku również udało się osiągnąć.

Ciekawie się obserwuje reakcję na ten tekst. Namieszałem 🙂 Męczący tylko stawał się dla mnie częsty zarzut, że… sobie wymyślam. Że widzę ideologię tam, gdzie jej nie ma i gdzie jest tylko słuszny protest. Wczoraj rozwiała to jedna z założycielek Black Lives Matter, która wprost potwierdziła, że są „wyszkolonymi marksistami”. Jej słowa, nie moje.

Tymczasem wczoraj tłum w Portland podpalił głowę pomnika Jerzego Waszyngtona, któremu USA zawdzięczają niepodległość, swojego pierwszego prezydenta. Jak długo może przetrwać naród, którego połowa z pasją nienawidzi własnego kraju?

https://twitter.com/RaheemKassam/status/1273959230840745986

AKTUALIZACJA 24.06.2020

Ponad 20.000 osób odwiedziło ten wpis. Dziękuję Wam za to!

Ad rem. Czytam sobie anonimowo komentarze do tego tekstu w sieci, a jest ich sporo. Niektóre, szczególnie na Wykopie mrożą krew w żyłach. Robi się straszno i dość… brunatnie. Nie taki przyświecał mi cel w dokładnym opisywaniu tej ideologii żeby teraz czytać jakie złe i wredne są osoby czarnoskóre. Przestańcie. Chodzi o ideologię. I to nie o lewicę jako taką, która historycznie wniosła wiele dobrego (np to, że dzieci nie muszą dziś pracować w kopalniach), a o rewolucyjny marksizm w nowej odsłonie „progresywizmu”, nawołujący do walki pomiędzy poszczególnymi grupami społecznymi.

Najgorsze co można robić w tej sytuacji to dawać mu pożywkę wypisując głupie, rasistowskie komentarze i pogłębiając jeszcze podziały. Im właśnie o to chodzi, żeby nakręcić spiralę nienawiści. Nie bycie biernym nie musi i nie powinno oznaczać nienawiści. To nie jest albo – albo. To dlatego przytoczyłem kilka mocnych wypowiedzi osób czarnoskórych sprzeciwiających się temu co się dzieje, żeby nie musieć czytać takich wypowiedzi. Swoją drogą znaczna część protestujących to biali. Czuwajcie!

Informacje o mglisty

Autor Świstbloga. Warszawa. Prowadzę własny biznes, kolejny start-up w drodze.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

46 odpowiedzi na „Dlaczego Ameryka płonie?

  1. Grzegorz Lindenberg pisze:

    Znakomity tekst. Informacyjny, jasno napisany, spokojny. Bardzo za niego dziękuję, mam wrażenie, że moja wiedza w ogóle i rozumienie tego, co się w USA dzieje niezmiernie się powiększyły. Udostępniłem na fejsie i po godzinie ma 11 kolejnych udostępnień.
    Zaryzykuję, że nie studiował Pan żadnej z nauk społecznych i raczej ma Pan wykształcenie ścisłe, tak jasny jest wywód.

    • mglisty pisze:

      Dziękuję Panie Grzegorzu.

      Doceniam Pańskie słowa, gdyż bardzo cenię Pańską działalność. ‚Identity politics’, czyli sposób prowadzenia polityki opierający się na stosowaniu narracji odwołującej się do grupowej przynależności jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem. Doprowadza do degeneracji procesów i instytucji demokratycznych. Zdecydowanie warto go opisywać, jednak wymaga też starannego i inteligentnego podejścia, gdyż siły polityczne, które stosują tę ideologię umiejętnie maskują swoje prawdziwe cele pod płaszczykiem walki o równouprawnienie i sprawiedliwość. Opanowały do perfekcji prowadzenie dyskursu, tak aby Ci, którzy maja inne zdanie mogli być szantażowani zarzutami o rasizm, który jest obecnie najbardziej znienawidzonym pojęciem w anglojęzycznych społeczeństwach. Prawdziwy rasizm jest oczywiście czymś złym i obrzydliwym, natomiast w dyskursie politycznym i społecznym pełni on mniej więcej taka rolę jak bycie „reakcjonistą” w latach ’50tych w naszej części Europy. Jednostki, firmy i instytucje, które mają coś do stracenia są w stanie wiele zapłacić i powiedzieć, aby udowodnić (często zapobiegawczo), że nie są nim skażone. Dzięki temu ten ruch już dominuje kulturowo w USA, zanim nawet w Polsce ktoś na poważnie go opisał.

      Jak na ironię na polskim gruncie, na którym trudno stosować podobne zabiegi ze względu na to, że jesteśmy społeczeństwem homogenicznym, bez „grzechu pierworodnego” wobec innych grup etnicznych, pokrewną strategie najskuteczniej stosuje PiS, który stworzył narrację podziału my / oni odwołującą się do okrągłego stołu, rzekomego zgniłego dziedzictwa rodzinnego opozycji („Resortowe Dzieci”). To jest bardzo podobny mechanizm psychologiczny.

      • Dominik pisze:

        Dostrzegam sporą analogię pomiędzy tym co Pan opisuje, a naszą obecną awanturką o LGBT..

      • mglisty pisze:

        Analogia jest pozorna. W przypadku LGBT trzeba dużo złej woli, aby stwierdzić że jest to coś innego niż jest – Lesbijki, Geje, Biseksualiści i Transseksualiści. Same litery w skrócie okreslają dokładnie kogo pojęcie obejmuje. Nikt nie był mi dotychzas w stanie wytłumaczyć na czym miałaby polegać ta rzekoma ideologia, podczas gdy progresywizm sam się przyznaje do bycia nią i można z łatwością opisać na czym polega. Krucjata PiS przeciwko innym orientacjom i próba okreslenia ich jako ideologii jest po prostu przykrywką i schlebaienim nietolerancyjnej części elektoratu.

  2. Janusz Neomarksizmu pisze:

    XD „większość sklepów obrabowana”, „Główne miasta wyglądają jak po przejściu frontu albo huraganu” Czyli ile procentowo obrabowali tych sklepów? Które główne miasta amerykańskie leżą w gruzach i nie mają dostępu do energii i wody pitnej? To są urojenia, pobożne życzenia, czy propaganda jakichś towarzyszy?

    • piki pisze:

      20-kilka osób już zginęło. Lewacy są za to odpowiedzialni, mają ich krew na rękach.

      • W Chinach sami lewacy a przez pół roku protestów nikt nie zginął, może winnych poszukaj w innym miejscu.

      • mglisty pisze:

        Jeden z głupszych komentarzy jakie czytałem. Chiny już są totalitarne. Kiedy marksiści przejmują władzę to ludzi protestujący przeciwko NIM trafiają do obozów. Oni już przeszli swoją rewolucję kulturalną.

  3. Dawidos pisze:

    Wyczerpujący wpis, ciekawy. Popracuj troche nad wyglądem strony + domeną .pl i bedzie gitarka 🙂 Pozdrawiam

  4. @Mglisty – Fajny tekst, ale już dokonane w komentarzu do uwagi p. Lindenberga przyrównanie ruchu BLM do PiS jest słabe. Ruch BLM, będący częścią szerszego LEWICOWEGO fenomenu ruchu „social justice” wyrasta bezpośrednio z tradycji neomarksizmu – z teorii krytycznej. Można go wręcz nazwać „praxis” stojącym za intersekcjonalną teorią krytyczną, która opisując istniejący świat językiem Trazymacha domaga się jego rewolucyjnej rewizji w duchu retrybucji. Przy wszystkich swoich wadach PiS nie ma nic wspólnego z progresywizmem. Regresywne akcenty w narracji PiS są raczej wynikiem wynikiem zblatowania języka liberałów z językiem „social justice” – zblatowania, w którym, jak w USA, „klasyczni” liberałowie robią za pożytecznych idiotów udrażniając system dla radykalnych „antykapitalistycznych” postulatów lewactwa. Widać to szczególnie wyraźnie na przykładzie postulatów środowisk nieheteronormatywnych, które występując z postulatami promującymi związki partnerskie czy małżeństwa homoseksualne nieomal zawsze łączą je podczas demokracji z postulatami typu „obalić kapitalizm” a połączenie tęczowej flagi z motywem graficznym Antify nie jest wcale rzadkie. W tym sensie, kiedy prawica mówi u nas o „ideologii gender” to ma na myśli po prostu inny odcień intersekcjonalnej teorii krytycznej – ten, związany bardziej z ruchami queer i feminizmem niż ten, który – jak BLM – eksploatuje przede wszystkim aspekty kolonialne i rasowe. Jest to jednak jedynie inna strona tej samej, fałszywej lewackiej monety.

    • mglisty pisze:

      Nie twierdzę, że PiS jest partią progresywną, daleko im do tego. Twierdzę natomiast, że tworząc swoją ideologię sięga na swój sposób do „identity politics” i tworzy sztuczne podziały, gdyż podzielonym społeczeństwem może łatwiej rządzić. Nagonki na lekarzy, sędziów i nauczycieli mają w zamierzeniu scementować ich bazę i przemycają w ten sposób elementy walki klasowej do polskiego dyskursu politycznego. Tak samo jak wyciąganie życiorysów i rozliczanie rodziców czy dziadków swoich przeciwników (ale nigdy własnych członków). To jest to samo, tylko granice pomiędzy grupami uciskanymi i wyzyskiwaczami są postawione gdzie indziej. Europa rozkwitła dzięki indywidualizmowi i kapitalizmowi, a to jest bombardowanie ich z grubych dział.

  5. Jarosław Lindenberg pisze:

    Zauważyłem, że artykuł skomentował już mój brat, z którym nie zawsze się zgadzam. Jednak w tym wypadku ma rację. Pańska analiza jest bardzo bliska także moim przemyśleniom, ogranicza się jednak tylko do sytuacji w USA, podczas gdy bardzo podobne zjawiska zachodzą obecnie w Europie Zachodniej (wprawdzie nie z taką samą gwałtownością) i nie tylko walka z rzekomym rasizmem jest ich motorem. Jako doktor filozofii, który specjalizował się w zamierzchłych czasach kariery akademickiej w filozofii społecznej właśnie, pozwalam sobie uzupełnić tę bardzo trafną Pańską diagnozę o kilka uwag, odnoszących się do klasycznego marksizmu. Niestety, bowiem (a może: na szczęście) marksizm nie jest obecnie powszechnie nauczany w naszym kraju (jeśli ktoś nie lubi czytać tekstów dłuższych niż na Twitterze, to niech sobie daruje dalszą lekturę):
    1. Słusznie dostrzega Pan w analizowanej ideologii „postępu” bliskie związki z marksizmem. Według mnie jest to nie tyle jego postmodernistyczna interpretacja co kontynuacja, dopasowana do nowych warunków, którą powinno się nazywać neomarksizmem. Mimo pewnych różnic między „starym” a „nowym” marksizmem, zwłaszcza w pojęciu historycznego wroga, istnieje daleko idąca zbieżność obu odmian w zakresie podstawowego schematu myślowego, wizji dziejów ludzkości, języka, metod działania i celów. Zacytuję z pamięci jedno z pierwszych zdań „Manifestu Komunistycznego”: „Cała dotychczasowa historia ludzkości jest historią walki klas”. To znaczy, według Marksa i Engelsa, że zawsze (z wyjątkiem mitycznej wspólnoty pierwotnej) istniała klasa właścicieli środków produkcji, czyli wyzyskiwaczy i eksploatowana przez nich siła robocza (kolejno: niewolnicy, chłopi feudalni i proletariat epoki kapitalizmu). Ci pierwsi są, z definicji, wrogami człowieczeństwa (można pisać przez duże „C”), ci drudzy – nosicielami prawdziwych, „naukowo” dowiedzionych wartości ogólnoludzkich. Proletariat, w oczach marksistów, ma cechy boskie, prometejskie, a jego celem historycznym jest wyzwolenie rodzaju ludzkiego poprzez ogólnoświatową rewolucję. Co ciekawe, rewolucja ma także wyzwolić samych kapitalistów – przez to, że odbierze im środki produkcji (oczywiście, ci którzy nie zrozumieją konieczności historycznej i nie zechcą być wyzwolonymi, muszą marnie skończyć). W neomarksizmie ten historyczny konflikt, będący „czerwoną nitką przewodnią w dziejach”, jak go określił F. Engels, ma inną postać: zniewolenia (i wyzysku) czarnej rasy przez białą, ludności rdzennej przez kolonizatorów, kobiety przez mężczyznę, homo przez hetero itd. Walka o totalne wyzwolenie ludzkości toczy się zatem na wielu frontach i prowadzą ją – zarówno na Nowym jak i na Starym Kontynencie – wszelakie ruchy „antyrasistowskie”, „antyfaszystowskie”, feministyczne, genderowe i LGBT, hojnie finansowane przez lewicowe rządy, Komisję Europejską lub prywatne fundacje.
    2. Dla marksizmu cały dotychczasowy dorobek kulturalny ludzkości był związany z uciskiem klasowym. Wytworzyły go klasy wyzyskiwaczy po to, by ucisk ten, eksploatację i niesprawiedliwość społeczną sankcjonować i konserwować. Marks i Engels nie używali określenia „kultura” (bo wprowadzać ono mogło w błąd masy proletariackie). Używali terminu „nadbudowa”, który (w przeciwieństwie do „bazy”) obejmował zarówno całokształt kultury duchowej (z religią, nauką i sztuką) jak i prawo, instytucje społeczne oraz zasady określające relacje międzyludzkie. To wszystko miało zniknąć wraz ze starym porządkiem społecznym. Rewolucja światowa miała stworzyć nowego człowieka i całkowicie nową, „postępową” kulturę, sztukę, prawo, moralność, estetykę, nową świadomość społeczną a nawet nową logikę (tzw. logikę dialektyczną, opartą na odrzuceniu arystotelesowskiej zasady niesprzeczności). Niektórzy jeszcze pamiętają, jak to się odbywało przez lata w ZSRR i całym bloku wschodnim: niszczenie zabytków kultury materialnej (pałaców, dworów, kościołów i pomników), wszechobecna cenzura (nawet etykiety na towarach były cenzurowane), zakaz publikacji ideologicznie niesłusznych dzieł i autorów, wykastrowany kanon literatury, historia podręcznikowa zmanipulowana i z „białymi plamami”, walka z tradycją, wyrzucanie z pracy ludzi krytycznie (tzn. samodzielnie) myślących, okresowe czystki na uczelniach, zorganizowana kampania nienawiści wobec osób uznanych za wrogów ustroju, a wszystko to w imię prawdziwego postępu, prawdziwej wolności, prawdziwej demokracji i sprawiedliwości społecznej. To co obecnie dzieje się w tej dziedzinie w USA (a także w Europie), a co nazywa Pan „kulturą usuwania” („cancel culture”), jest tak naprawdę neomarksisowską realizacją tego samego planu zniszczenia tradycyjnej kultury. Różnica jest tylko taka, że marksiści mieli do dyspozycji cały ogromny aparat państwowy i represyjny, a ich ideologiczne dzieci – póki co – mają jedynie organizacje społeczne, opinię publiczną, dużą część mediów, „pożytecznych idiotów” (określenie Lenina) wśród elit intelektualnych oraz liczne bojówki uzbrojone w noże, drągi, łomy, butelki z benzyną i broń palną.
    3. Cel: pisze Pan, że celem tych działań jest „destabilizacja USA, zdobycie wpływów i władzy politycznej” przez „wewnętrzne i zewnętrzne ośrodki”. Tymczasem są to jedynie cele pośrednie, bowiem nie zdobywa się władzy dla niej samej. Za celami pośrednimi kryją się jeszcze cele dalekosiężne, wykraczające poza USA, globalne. Przypomnijmy zatem, co „młody” Marks napisał w „Tezach o Feuerbachu” (i co jego uczniowie wyryli mu na nagrobku): „Filozofowie dotąd tylko interpretowali świat. Idzie jednak o to, aby go zmienić”. Dokładniej: ten świat miał być zmieniony w drodze rewolucji (zwanej proletariacką) o której Engels pisał, że „oznaczać będzie koniec historii ludzkości, a właściwie jej prehistorii”, bo prawdziwa Historia (przez duże „H”) – „człowieka wyzwolonego”, w pełni twórczego, realizującego swoją istotę gatunkową oraz swoje dziejowe powołanie – miała się zacząć dopiero po zwycięstwie klasy pracującej i obalaniu starego porządku. Nie do końca się udało ten marksistowski raj na ziemi zrealizować mimo kilkudziesięciu lat wytrwałych prób na wszystkich prawie kontynentach. Przetrwał on jeszcze w różnych postaciach, w kilku miejscach: w Chinach, na Kubie i w wersji najdoskonalszej – w KRLD. Ale na szczęście nadciąga nowa fala rewolucji, bo to co się obecnie dzieje w USA i w Europie Zachodniej nosi znamiona rewolucji. Nowy, wspaniały, neomarksistowski świat jest blisko. Trzeba tylko zneutralizować białą rasę, mężczyzn i heteroseksualnych, a przedtem skutecznie zamknąć usta wszystkim, którym do tego raju nie po drodze (a których zbiorczo nazywa się „faszystami”, tak jak wcześniej przeciwników wizji powszechnej szczęśliwości nazywano „reakcjonistami”). Wizja komunistycznego raju nigdy nie została w pismach marksistów szczegółowo przedstawiona, dlatego towarzysze Lenin i Stalin musieli w praktyce trochę eksperymentować. Neomarksiści też jeszcze dokładnie nie określili, jak ma wyglądać świat po ich rewolucji. Można się jedynie domyślać, że ideałem będzie społeczeństwo rządzone przez czarne lesbijki. Przeżytki niewłaściwych ras, płci i orientacji seksualnych zostaną wykorzystane do pracy dla dobra szczęśliwej Ludzkości. A zatem: „Postępowcy wszystkich krajów łączcie się!” (to też cytat z Marksa i Engelsa, odrobinę tylko zmodyfikowany).

    • mglisty pisze:

      Dziękuję za wyczerpujący i bardzo wartościowy komentarz. Mam kilka uwag:
      1) Piszę o marksizmie splecionym z postmodernizmem, ponieważ nie spotkałem się nigdzie w ruchu progresywnyym z argumentację dotyczacą środków produkcji. Bardzo często, natomiast spotykam tezy, które odwołują się do „black experience” czy „Latino experience” lub „female experience in the patriarchy”. Właśnie odwoływanie się do doświadczenia życiowego wynikającego z przynależności grupowej, jako przyczyny nierówności i niesprawiedliwosci wg mnie stanowi ten postmodernistyczny element. Zresztą nie jest to wcale nieprawdziwe. Po prostu recepty naprawy sytuacji rodem z marksizmu sprawiają, że to co się dzieje jest mroczne.
      2) Czy zdobycie władzy jest celem pośrednim a wyższym celem jest zmiana społeczeństwa? To złożone. Na każdy ruch rewolucyjny składają się rożne środowiska i jednostki mające różne motywacje. Priorytety nie są te same ale na tym etapie walki nie ma to znaczenia, ponieważ metody ich realizacji są obecnie zbieżne. Lenin wyeliminował Trockiego dopiero po zdobyciu władzy, gdy ten drugi wygrał dla niego wojnę przeciwko białym.
      Wśród uczestników protestów, zamieszek, deklarowanych sprzymierzeńców Ruchu widzę takie motywacje jak:
      – chęć rewolucyjnego zburzenia społeczeństwa i zbudowania nowego,
      – chęć naprawienia społeczeństwa, które uznaje się za niesprawiedliwe,
      – chęć zademonstrowania swojego cierpienia,
      – chęć chęć zademonstrowania, że się ma serce w odpowiednim miejscu,
      – chęć pokazania bogatym że nie będzie się ich pionkiem,
      – niechęć do białych,
      – poczucie winy za działania wcześniejszych pokoleń,
      – nienawiść do Trumpa,
      – chęć doraźnego zysku „łupienie”,
      – chęć pokazania siły,
      – potrzeba poczucia braterstwa i uczestnictwa w dużym ruchu społecznym,
      – konformizm – chęć udowodnienia, że się jest po stronie tych, którzy zaczynają wygrywać wojnę kulturową.

      Motywacje są bardzo rożne u rożnych ludzi, można spotkać każda mieszankę powyższych motywacji u osób angażujących się w tym ruchu. Zapewne nie da się ustalić w rzetelny sposób która z nich jest dominująca. Zapewne też teoretycy ruchu związani ideowo z marksizmem mają odmienne motywacje niż wielu jego szeregowych uczestników.

  6. Obserwator pisze:

    „Każdy kraj potrzebuje zarówno lewicy jak i prawicy, aby w ramach demokratycznego dialogu wypracowywać rozwiązania optymalne dla kraju.” – ja nie sądzę, aby w ogóle jakikolwiek kraj potrzebował lewicy – bo poglądy lewicowe to poglądy złodziejskie, a ze złodziejami nie należy „dialogować”, tylko osadzić ich w więzieniu.

    • mglisty pisze:

      Cóż… bez ruchów i partii lewicowych całkiem możliwe że dzieci by wciąż pracowały w kopalniach. Zwalczanie humanitarnych postulatów lewicy nie jest mądre i historycznie często się kończyło fizyczną eliminacją bogatych.

  7. PaniDubito pisze:

    A propos Żydów jeszcze — nie zauważyłam, żeby byli bronieni przez blm, przeciwnie, dewastowane są synagogi, miejsca zgromadzeń, całe dzielnice żydowskie, przy akompaniamencie najgorszych obelg, na Uniwersytecie Stanowym Illinois w Chicago krążą ulotki nawołujące do tego, aby Żydzi robili na uczelniach miejsce dla kolorowych, bo za dużo ich studiuje. Spotykam sie raczej z opiniami, że blm jest antysemicki (choć większość organizacji żydowskich udziela mu poparcia — ale to raczej ze strachu)

    I a propos Twojego wpisu niżej o LGBT. Agresywne atakowanie kogoś z powodu jego upodobań seksualnych czy innych jest nieładne — lecz różnorodność poglądów na te tematy jest zakazana? I co ważniejsze, czy zakazana jest kulturalna debata ludzi o odmiennych poglądach? Czy w wolnym społeczeństwie nie można mieć różnych poglądów na różne sprawy, w tym na homoseksualizm? Ateiści krytykują wierzących, antyklerykałowie kler, szczepionkowcy antyszczepionkowców, progresywiści konserwatystów, ekolodzy zwolenników „czynienia sobie ziemi poddanej”, progresywiści tradycjonalistów — czy więc istnieją dziedziny tabu, o których nie wolno rozmawiać i różnić się poglądami? Niepokoi mnie to

    • mglisty pisze:

      Dziekuję za komentarz. Oczywiście, że powinno się móc rozmawiać o wszystkim i otwarta debata to fundament demokracji. To nie jest tylko slogan. Bez debaty naprawde nie ma demokracji.
      Sek w tym, że debata nie zawsze jest miła i czasem nie musi być. Teksty o „ideologii LGBT’ słyszymy często, ponieważ lansują ją miłościwie nam panjący poprzez swoje kanały informacyjne i ustami swoich polityków. Jeżeli chce się postawić taką tezę, czyli, jak ja ją rozumiem, że ruch LGBT nie zrzesza osób o okreslonych preferencjach seksualnych tylko jest jakiegoś rodzaju ideologią, uczciwość intelektualna wymagałaby aby zrobić to, co ja zrobiłem w powyższym tekscie – nakreślić na czym owa ideologia polega, jakie sa jej założenia, cele, korzenie i przdstawić dowowdy Jeszcze .żadna z osób z którymi rozmawiałem na ten temat nie była w stanie tego zrobić. Dopóki nikt mnie nie przekona, że jest inaczej, będę więc uważał że „ideologia LGBT” to slogan, ktorego jedynym celem jest ułatwienie osobom, które nie lubia gejów czucia się dobrze ze swoim nielubieniem.

      • kontrrew pisze:

        Co do ideologii LGBT masz rację i nie masz racji…
        Masz rację, że to ruch. Ale ten ruch ma konkretne cele, został powołany i jest utrzymywany za ciężkie pieniądze dla osiągniecia konkretnych założeń. I w tym momencie pełnoprawnym jest mówienie o ideogii LGTB. A czym ona jest? Oczywiście możesz wymagać choćby ode mnie jej tutaj dokładnego zdefiniowania, ale to ten ruch przecież definiuje swoje konkretne postulaty i nakreśla ramy ideologii. Na pewnym poziomie są one tożsame z tym, co opisałeś dla USA. Bo korzenie są dokładnie te same: Gramsci i Szkoła Frankfurcka, czyli marksizm. To co się dzieje teraz, także w USA, to efekt dziesięcioleci poszukiwań przyczyn niepowodzenia marksistowskiej rewolucji światowej na początku ubiegłego wieku. I jednocześnie pracy nad metodami zniewalania umysłów znacznie skuteczniejszymi niż te, które stosowali sowieci.

      • mglisty pisze:

        I jeszcze w kwestii Żydów – to prawda, że z ust członków ruchu BLM można usłyszeć wypowiedzi antysemickie znacznie częsciej niż wśród szarych Amerykanów lub umiarkowanych Demokratów czy jakichkolwiek Republikanów. Trudno mi powiedzieć z jakąkolwiek precyzją jak wielka część członków tego ruchu ma poglądy antysemickie i zapewne ustalenie tego jest niemożliwe.

        Trzeba pamiętać jednak, że BLM też działa w obrębie szerszego „programu ideologicznego” związanego z ‚intersectionality’. Przynależność do grupy historycznie prześladowanej, czego nie sposób odmówić Żydom, w ramach tej ideologii uprawnia do zabierania głosu. Jest to więc pewien punkt tarcia. Prawdą jest, że w USA istnieją napięcia między czarnoskórymi i Żydami. Przejawiają się one również w atakach Czarnych na Żydów w duchu ” wasze kamienice ale nasze ulice”. Było kilka głośnych ataków czarnoskórych na synagogi z ofiarami śmiertelnymi. Jeszcze przed zamieszkami głośna był temat regularnych napaści na Żydów przez Czarnych na Brooklynie.
        Tu jest artykuł z New York Times na ten temat.

        Można tez obejrzeć szereg filmów na YT ilustrujących to.
        https://www.youtube.com/results?search_query=attacks+on+jews+in+brooklyn

        Dla białych sympatyków BLM te napięcia są często frustrujące, ale w duchu „intersectionality” ich rola jako „sojuszników”, a nie pełnoprawnych uczestników Ruchu to przede wszystkim słuchanie. Więc słuchają.

      • Rob pisze:

        „Jeżeli chce się postawić taką tezę, czyli, jak ja ją rozumiem, że ruch LGBT nie zrzesza osób o okreslonych preferencjach seksualnych tylko jest jakiegoś rodzaju ideologią, uczciwość intelektualna wymagałaby aby zrobić to, co ja zrobiłem w powyższym tekscie – nakreślić na czym owa ideologia polega, jakie sa jej założenia, cele, korzenie i przdstawić dowowdy Jeszcze .żadna z osób z którymi rozmawiałem na ten temat nie była w stanie tego zrobić. Dopóki nikt mnie nie przekona, że jest inaczej, będę więc uważał że „ideologia LGBT” to slogan, ktorego jedynym celem jest ułatwienie osobom, które nie lubia gejów czucia się dobrze ze swoim nielubieniem. ”

        Już drugi raz napisałem pod Twoim wpisem, co rozumiem pod pojęciem ideologii LGBT, mam nadzieję,że mój komentarz będzie widoczny i będziemy mogli podyskutować. Mozna być tolerancyjnym wobec osób „nieheteronormatywnych”, i jednocześnie dostrzegać,że są ruchy, które pod płaszczykiem szlachetnych intencji równouprawnienia osób LGBT (osoby LGBT+ a „ideologia LGBT” to mogą być dwie różne rzeczy!) wyczerpują znamiona tego „progressive” jak piszesz.

        Sam przecież piszesz w „Różnorodności” w tym tekście:
        „Różnorodność oraz jej promowanie to kolejne ważne hasło „postępowców”. Słyszy się je często od osób, które chcą werbalnie okazać przynależność do ruchu progresywnego, lub zaskarbić sobie jego akceptacje. W korporacjach i instytucjach publicznych powstają komitety ds. różnorodności, dbające o to, aby nie zrobiło się zbyt „biało”. Różnorodność, bowiem, nie dotyczy zróżnicowanych punktów widzenia, jednostek, które mają inne, oryginale pomysły i wizje czy światopoglądy. Komitety ds. różnorodności postrzegają to pojęcie przez wąski pryzmat przynależności rasowej oraz
        ORIENTACJI SEKSUALNEJ (podkreślenie moje).

        To ich zadaniem jest sprawienie, aby kadry spełniały minimalne ustalone kwora rasowe. Komitety te mają też uprawnienia dyscyplinarne w sytuacjach, kiedy np. jakiś pracownik powiedział coś, co mogło urazić osobę o innym kolorze skóry czy

        ORIENTACJI (podkreślenie moje)

        . Oczywiście dotyczy to przypadków, kiedy słowa zostały wypowiedziane przez przedstawiciela grupy „uprzywilejowanej” i dotyczą przedstawicieli „grup uciskanych”. W takich przypadkach, jednakże progresywna sprawiedliwość działa szybko i zazwyczaj jest domniemanie winy, czyli tego, że intencja była rasistowska oraz natychmiastowe zwolnienie z pracy. Można o tych komitetach śmiało myśleć jako o firmowych oficerach politycznych nowej ortodoksji.”

        To samo w „Różnorodności”:

        „”Uprzywilejowanie jest faktem społecznym. Niektórzy są uprzywilejowani, a inni wykluczeni społeczenie z racji urodzenia. Zgodnie z ideologią progresywną jedno i drugie mierzy się wyłącznie przynależnością do danej grupy rasowej i

        SEKSUALNEJ (podkreślenie moje)

        Nie ma znaczenia czy osoba biała jest biedna, a czarnoskóry z zamożnej rodziny. Ci, którzy są uprzywilejowani powinni wstydzić się swojego cudownego życia z uwagi na świadomość cierpienia przedstawicieli grup, które tych przywilejów nie mają. W dobrym tonie jest przepraszanie z swoje przywileje i podkreślanie niemożności zrozumienia z jakimi wyzwaniami mierzą się czarni, lub inne grupy określane jako uciemiężone. Nauczyciele i rodzice białych dzieci mają obowiązek nauczać je o ich niezasłużenie uprzywilejowanej pozycji i wstydzić się jej.

        W ogóle, w całym Twoim tekście przebija się wątek orientacji seksualnej, jako cechy zawłaszczonej do walki o „postęp” dla „progressivowców”. Np. tutaj:
        „Powoływane są specjalne firmowe komórki („diversity committees”, czyli „komitety ds. różnorodności”), które decydują o tym kogo można przyjąć do pracy, a kogo nie, ze względu na kolor skóry, ORIENTACJĘ SEKSUALNĄ, itd. Firma, która niewystarczająco ochoczo wdraża procedury związane z „różnorodnością” (ulubiony termin „postępowców”) naraża się na zarzuty bycia nieprogresywną i ignorowania kluczowych problemów społecznych.”

        Podsumowując, nie zauważasz że do grupy „systemowo uciśnionych” wg. progressiwistów należą także mniejszości seksualne, które obok mniejszości rasowych i kobiet (współczesny III falowy feminizm to także produkt neomarksizmu kulturowego, który walczy o równouprawnienie, które od dawna już jest faktem). Dlatego też są „ludzie LGBT” (osoby nieheteronormatywne, niekoniecznie jednak identyfikujące się z wspólną ideologią , ale też jest „ideologia LGBT”, która jest jedną z kół napędowych neomarcsism progressive.

  8. Paweł Łukasz Stawicki pisze:

    Uuu, stary… W ogóle jak ty się nazywasz? Mglisty, spoko. Już myślałem że tylko ja to widzę. Świetnie napisane. Koniecznie przetłumacz to na angielski.

  9. Jan Mrzygłód pisze:

    Hmm, bardzo ciekawe. Wydaje mi się, że te protesty albo się nie skończą, albo skończą się czymś ogromnym (może nawet zniknięciem kraju znanego nam jak „Stany Zjednoczone Ameryki”?).

    Uważam też, że ruch BLM błędnie próbuje przedstawić wszystkie osoby czarnoskóre jako jedną stronę i na siłę wmawiać, że WSZYSTKIE takie osoby są celami „sYsTEmATyczNEgO rAsIZMu”, co oczywiście nie jest prawdą.

    Myślę, że w tych czasach w większości rozwiniętych krajów kolor skóry po prostu nie jest brany pod uwagę, co nasuwa kolejną myśl: „Czy USA jest krajem rozwiniętym?”.

    O ile pod względem technologicznym i ekonomicznym tak, to pod względem socjalnym myślę, że nie. Amerykanie w żadnym konflikcie nie byli stroną jednoznacznie przegraną, co spowodowało, że duża część społeczeństwa uważa się za lepsze od obcokrajowców. Chyba każdy kraj europejski był kiedyś okupowany: Polska, Niemcy, Austria, Francja, Hiszpania, Kraje bałkańskie, I wszystkie kraje na wschodzie Europy (poza Rosją), a te które nie były (WB, Rosja) miały jakieś masowe rewolucje lub protesty.

    Myślę, że jedna z tych dwóch rzeczy musi wydarzyć się w USA. Są oni krajem stosunkowo młodym, więc nie ma się co dziwić, że nie mieli jeszcze czegoś takiego (może wojna secesyjna?). Amerykańskie społeczeństwo najzwyczajniej nie wie jak to jest być biednym i okupowanym.

    No ale to są tylko moje przemyślenia zaraz po przeczytaniu tego tekstu (bardzo dobrze przedstawia bardziej ukrytą stronę konfliktu tak wgl)

  10. Anonim pisze:

    W cel

  11. Przemax pisze:

    Chapeau bas, autorze.
    Jedyna moja uwaga dotyczy ruchu LGBT. Kilku znanych mi gejów odcina się od tego, aby ten ruch swoimi działaniami ich reprezentował. Czasem mam wrażenie, że organizacje LGBT tak reprezentują przeciętnego geja, jak PZPR reprezentowała robotnika.

    • mglisty pisze:

      Dziekuję za komentarz. Słowa maja znaczenie. Oczywiście, że istnieją organizacje LGBT. Niektóre z nich walczą o rónouprawnienie, inne np wspierają osoby LGBT, które zostały wyrzucone z domów przez rodziców albo sa ofiarami przemocy. Są też takie które mają program któremu przyświeca jakaś wizja społeczeństwa otwartego. To jednak zupełnie co innego niż kompleksowa ideologia, jak ta, która mają „progressives”.

  12. Pingback: Dlaczego Ameryka płonie? - Unia Polityki Realnej

  13. Mateusz pisze:

    Świetny, wyczerpujący artykuł!

  14. No future pisze:

    To jest obłęd…dokąd ten chory świat zmierza?

  15. Jesss pisze:

    Super artykuł.

  16. DMariusz pisze:

    „…było słynne już zamordowanie George’a Floyda przez patrol policyjny…”
    Sąd jeszcze nie wydał wyroku, ale Internet już wie że to było morderstwo….

    Z filmiku który był widoczny w sieci wcale to nie wynika. To, czy policjant go podduszał czy tylko unieruchomił zależne jest to siły nacisku jaką wywierał, a tego nie sposób ocenić.

    Nie zrozum mnie źle – akta tego funkcjonariusza nie wyglądają ciekawie. Nie wykluczam że przyczynił się do śmierci, baaa że mógł to zrobić celowo, bo mignęły mi pogłoski że w przeszłości już się spotkali (pracowali razem jako ochroniarze??). Nie mnie to jednak osądzać.

  17. Szarak pisze:

    Z sentymentem wynikającym z tekstu się zgadzam. Ale niestety jest niewiarygodny. Skąd wiadomość, że większość sklepów jest obrabowana? Dlaczego rozpowszechniasz informację o domniemanej „założycielce BLM” i jej postulatach, mimo że to nieważna aktywistka której post został rozdmuchany przez Russia Times i Breibait? ( https://www.snopes.com/news/2017/08/24/did-blm-activist-demand-white-give-up-homes/ ). Serio, wygoogluj ją.

    Krytykujesz granie na emocjach i mijanie się z prawdą, grając na emocjach i mijając się z prawdą. Tak jak BLM, wyłuskujesz fragmenty pasujące Ci do ideologii, nie zważając czy są prawdziwe.

    • mglisty pisze:

      Dziękuję za komentarz. Już odpowiadam na zarzuty:

      1. „Większość sklepów jest obrabowana” – chyba jasne jest że nie mam na myśli większości sklepów w USA! Jak spojrzysz na nagrania centrów amerykańskich miast z dni kiedy publikowałem ten tekst, a jest ich sporo na YT to w większości witryny są rozbite i towar splądrowany. Reszta jest zabita deskami, ale wielu nawet to nie uchroniło. Z tego powodu zamieściłem w tekście link do nagania z Chicago.
      2. Nie mam najmniejszej wątpliwości że RT to organ Kremla,, którego celem jest realizacja polityki rosyjskiej. Nie oznacza to, że wszystkie informacje, które publikują są nieprawdziwe. Tragiczna sytuacja obcych USA polega obecnie m.in na tym, że lewicowe media mainstreamowe jak CNN czy MSNBC cenzurują informacje niewygodne dla ruchu „progresywnego”. Działając w taki sposób sprawiają, że coraz więcej Amerykanów niestety sięga do takich źródeł informacji, licząc na to, że będą bardziej obiektywne od własnych mediów, które stosują cenzurę ideologiczną.
      3. Generalnie cenię sobie działania Snopes jeśli chodzi o sprawdzanie faktów medialnych. W tym przypadku dali ciała. Proszę jeszcze raz przeczytać przytoczone przez siebie dementi i zastanowić się czy to jest rzeczywiście dementi, czy raczej usprawiedliwianie jej wzburzonych emocji, kiedy publikowała ów list. Tłumaczenie, że co prawda napisała i autoryzowała dalszą publikację tych tez ale to nie tak jak myślimy, gdyż nie wiedziała jaką reakcję to wywoła, a w ogóle to adresatami byli „inni biali ludzie”, niż Ci do których to trafiło… przecież to poziom podstawówki.
      4. Jednocześnie kwestionujesz fakt, że Helm to jedna z założycielek BLM i przytaczasz „weryfikujący” artykuł w którym jest napisane, że sama ona autoryzowała publikację wspomnianych tez w piśmie LEO Weekly. Pismo to określa ją jako „cofounder and core organizer of Black Lives Matter Louisville”.
      5, Zarzut, że podgrzewam emocje. Może i podgrzewam ale to jest dla mnie wtórne. „Prawda was wyzwoli”. Ludzie mają prawo wiedzieć co się dzieje. To ważniejsze niż fakt, że ktoś nie będzie mógł zasnąć w nocy, gdyż jej nie udźwignie.

  18. Rob pisze:

    Uwaga, odpowiadam na pytanie „co to jest ideologia lgbt”.

    Nie jestem autorem tego tekstu, jest to zbiór wybranych i nieco opracowanych fragmentów z bardo obszernego artykułu Marcina Przeciszewskiego z eKai, którego lekturę polecam jako rozszerzenie i uzupełnienie. ( https://ekai.pl/grozi-nam-totalitaryzm-swiatopogladowy-ideologiczna-ofensywa-lgbt/ )
    Poniżej są również linki do 3 dokumentów programowych – warto je przynajmniej przeklikać, żeby zorientować się w skali i tematyce działań.


    Zacznijmy od definicji słowa „ideologia”.

    Słownik PWN:

    Pojęcie występujące w filozofii i naukach społecznych oraz politycznych, które określa zbiory poglądów służących do całościowego interpretowania i przekształcania świata
    Strategia zmian oraz zespół ideałów nadających kierunek politycznemu i społecznemu działaniu

    Wikipedia:

    Mianem ideologii określa się każdy zbiór uporządkowanych poglądów – religijnych, politycznych, prawnych, przyrodniczych, artystycznych, filozoficznych – służących ludziom o tożsamych poglądach do objaśniania otaczającego ich świata. Społeczną funkcją ideologii jest artykulacja celów aktywności i dopuszczalnych sposobów ich osiągania oraz motywacja ich zasadności względami uznawanymi za wyższe niż jednostkowy interes (wizja rzeczywistości + system wartości + dyrektywy praktycznego działania)

    Czyli ideologia to światopogląd, wizja świata i strategia zmian. Na podstawie założeń ideologii publikowane są szczegółowe deklaracje programowe oraz prowadzone są konkretne działania polityczno-społeczne, których celem jest realizacja programu ideologii, a więc „przekształcenie świata” zgodnie z przyjętym światopoglądem.

    Deklaracje programowe ruchu lgbt w Polsce:

    1. 2016: „Strategia wprowadzenia równości małżeńskiej w Polsce na lata 2016–2025” ( https://mnw.org.pl/app/uploads/2017/08/Strategia-rownosci-malzenskiej.pdf ) – podstawowy dokument określający zakrojony na dekadę, szeroki projekt społeczno polityczny, którego celem jest realizacja postulatów ruchu lgbt w Polsce do 2025 roku (dziś wydaje się to niemożliwe, zwłaszcza jeśli Trzaskowski przegra wybory, dlatego tak panicznie i zaciekle jest pompowany przez tęczowców).

    2. 2019: „Warszawska Deklaracja LGBT+” ( https://mnw.org.pl/warszawska-deklaracja-lgbt/ ), podpisana przez Trzaskowskiego słynna karta lgbt. W tym samym roku liczba marszy lgbt wzrosła o 40% w stosunku do roku poprzedniego.

    3. 2019: „Deklaracja Kongresu LGBT+” (https://mnw.org.pl/kongreslgbt/) – wspólna deklaracja programowa podpisana przez 27 organizacji LGBT z całego kraju

    Jakie są główne założenia „ideologii lgbt”?

    Program formułowany przez środowiska LGBT+ wydaje się wyczerpywać podane wyżej pojęcie ideologii. Wysuwa on bowiem jasno sformułowaną, szeroko zakrojoną, realizowaną jednocześnie na wielu frontach „strategię zmian oraz zespół ideałów nadających kierunek politycznemu i społecznemu działaniu”.

    Podstawowym ideałem, jaki ma być zrealizowany – czytamy w Deklaracji Kongresu LGBT – jest zbudowanie „Polski, w której wszystkie osoby cieszą się pełnią praw, w której prawo będzie chronić zamiast dyskryminować, w której ludzie będą chcieli żyć, będą mogli tworzyć rodziny, bez względu na tożsamość płciową, orientację seksualną, ekspresję płciową i cechy płciowe”. Ponadto „Strategia wprowadzenia równości małżeńskiej w Polsce na lata 2016-2025” deklaruje cały katalog wartości, jakim mają służyć postulowane reformy prawa oraz systemu edukacji. Znajdujemy wśród nich: wolność kreowania własnego życia, równość wszystkich osób niezależnie od ich tożsamości płciowej i orientacji seksualnej, godność i uznanie praw każdego człowieka, a także otwartość i współpracę.

    Podobnie jak przedstawiciele każdej ze znanych nam ideologii, środowiska LGBT+ formułują pozytywny cel, jakim ma być zbudowanie społeczeństwa, w którym – po dokonaniu radykalnych zmian – każdy będzie mógł być szczęśliwy, zapanuje powszechna sprawiedliwość i nikt nie będzie już prześladowany czy marginalizowany. Jest to charakterystyczny i obecny w każdej ideologii rys utopijny, zakładający, że dokonanie pewnych radykalnych i szybkich zmian otworzy epokę dobra i szczęścia, w której każdy będzie mógł uczestniczyć i nie będzie podlegać żadnej dyskryminacji.

    Ideologia marksistowska obiecywała zbudowanie powszechnej sprawiedliwości społecznej i definitywne zakończenie wyzysku robotników, pod warunkiem wyzwolenia proletariatu i radykalnego ograniczenia roli klas posiadających. Ideologia nazistowska z kolei obiecywała odzyskanie należnej przestrzeni życiowej i możliwości nieskrępowanego rozwoju dla narodu niemieckiego, pod warunkiem oczyszczenia cywilizacji europejskiej z obcych i szkodliwych wpływów, jakimi była ona zanieczyszczana przez tzw. żywioł żydowski.

    Podobnie – mający cechy klasycznej ideologii społecznej program LGBT – zakłada, że szczęśliwe społeczeństwo, wolne od dyskryminacji, w którym każdy będzie mógł bez przeszkód się realizować, zostanie zbudowane o ile zostanie zmieniony system prawny, zawierający liczne ograniczenia dyktowane przez tradycyjnie pojmowane, konserwatywne struktury społeczne.

    A główną zmianą ma być zrównanie statusu związków homoseksualnych z rodziną pojmowaną jako związek mężczyzny i kobiety, otwarty na poczęcie i urodzenie dzieci. Przypomnijmy, że cywilizacja Zachodu wyrasta m. in. z zagwarantowania szczególnego statusu rodzinie, która pozostaje pod szczególną ochroną państwa, co wyraża się w określonym systemie prawnym. A tę szczególną ochronę i pomoc ze strony państwa rodzina zawdzięcza temu, że jest instytucją społeczną spełniającą wyjątkową rolę dla przyszłości społeczeństwa, poprzez zrodzenie i wychowanie przyszłych obywateli. Tymczasem związki homoseksualne nie spełniają analogicznej roli społecznej, stąd nie ma żadnych argumentów, aby przyznać im te same przywileje czy środki wsparcia, jakimi darzona jest rodzina.

    Ponadto nie ma żadnych podstaw, aby brak równości prawnej pomiędzy małżeństwem kobiety i mężczyzny a związkiem homoseksualnym uznawać za dyskryminację tego ostatniego. Od dawna, a szczególnie w epoce współczesnej, takie związki są tolerowane w społeczeństwie, mają one prawo do wspólnego życia bez żadnych przeszkód, a ich członkowie korzystają z pełni praw obywatelskich i ludzkich. Żadne prawo tych osób w polskim społeczeństwie nie dyskryminuje, ani w żaden sposób ich nie marginalizuje.

    Natomiast hasło daleko zakrojonych zmian – w prawie, edukacji, systemie zdrowia a przede wszystkim w świadomości społecznej – celem przeciwstawienia się dyskryminacji osób o orientacji homoseksualnej, jest typowym hasłem natury ideologicznej. Ma ono uruchomić energię społeczną celem dokonania określonych zmian, rozpoczynając od dziedziny prawa. Generalnie chodzi w nich o osłabienie roli tradycyjnych struktur społecznych (z rodziną na czele), jak i konserwatywnie rozumianego systemu wartości. Jest to dość typowy dla wielu ideologi postulat rewolucji społeczno-kulturowej. Zmiany te mają po pierwsze zlikwidować uprzywilejowaną pozycję społeczną rodziny, po drugie wprowadzić takie reformy w systemie edukacji, które zapewnią możliwość promocji zachowań homoseksualnych wśród najmłodszych – jako rzeczy zupełnie normalnej, po prostu alternatywnej ścieżki realizacji swojej seksualności.

    Po trzecie – pod hasłem tzw. walki z homofobią – zmiany prawa mają uniemożliwić jakąkolwiek publiczną krytykę zachowań homoseksualnych bądź postulatów czy programów wysuwanych przez środowiska LGBT+. Będzie to bowiem traktowane jako przejaw dyskryminacji. Oczywiste jest, że wprowadzenie takich zmian w Kodeksie Karnym (które zresztą zostały już przygotowane w formie projektu ustawy), w dość radykalny sposób ograniczą wolność słowa, będącą jedną z podstaw demokracji. Ograniczą wolność badań naukowych, gdyż nie będzie można prezentować takich ich wyników, które np. krytycznie będą oceniać pewne zachowania homoseksualne, np. dla kształtowania i rozwoju osobowości człowieka. (O tym, że tak się dzieje, świadczy wiele faktów z USA i Europy Zachodniej). Uderzą wreszcie w konstytucyjne zasady wolności religijnej i bezstronności państwa w kwestiach religijnych i światopoglądowych.

    Czemu słyszymy o tej „ideologii” od raptem paru lat, a przedtem tylko o „ideologii gender”?

    Realizacja „zachodniego” programu lgbt rozpoczęła się w Polsce na poważnie po 2015 roku, jak pokazuje powyższa lista deklaracji programowych. Działalność finansowana jest z funduszy EOG („Strategia wprowadzenia równości małżeńskiej w Polsce na lata 2016–2025”) oraz przez ILGA.

    Zdaniem ILGA-Europe (z około 2017-2018 roku) nasz kraj nie dorasta do standardów państw Unii Europejskiej, czego potwierdzeniem ma być fakt, że w rankingu, sporządzonym w 2018 r., Polska zajęła przedostatnie, 27 miejsce. Stąd znaczne środki zostaną skierowane właśnie tutaj. W 2019 ilość marszy wzrosła o 40% w stosunku do roku 2018.

    Warszawski Kongres LGBT+ – w którym wzięli udział przedstawiciele 27 polskich organizacji i stowarzyszeń – został zorganizowany przez Stowarzyszenie „Miłość Nie Wyklucza” przy wsparciu koncepcyjnym i finansowym ILGA-Europe. ILGA-Europe jest międzynarodową, pozarządową organizacją zrzeszającą blisko 600 organizacji z 54 krajów w Europie i Azji Środkowej. Jednym z jej głównych celów jest „wzmocnienie ruchu LGBT w Europie i Azji Środkowej poprzez zapewnienie szkoleń i wsparcia dla organizacji członkowskich i innych grup LGBT w zakresie rzecznictwa, pozyskiwania funduszy, rozwoju organizacyjnego, komunikacji strategicznej i wielu innych”. Federacja ta – czytamy na jej stronach internetowych – „składa się z płatnych aktywistów, organizacji pozarządowych i grup społecznych, wolontariuszy i naukowców”. Zajmuje się m. in. szkoleniem aktywistów, speców od komunikacji oraz pośredniczy w pozyskiwaniu funduszy. A konkretnie „działa jako pośrednik, zarządzając i dystrybuując do wielu innych organizacji pieniądze otrzymane od dużych fundatorów”.

    Metody działania (czyli to co widzimy od kilku lat) zdefiniowane w dokumencie z 2016 roku:

    Podstawową metodą postulowanego działania jest powołanie,jak czytamy: „oddolnego, aktywnego ruchu obywatelskiego, stojącego na straży równości małżeńskiej, opierającego się na sieci organizacji LGBT+ i osób prywatnych”. A pierwszym krokiem ma być „stworzenie i rozwijanie sprawnie działającej koalicji organizacji LGBT+ działającej m.in. na rzecz wzmocnienia organizacji (ze szczególnym uwzględnieniem wzmocnienia organizacji poza dużymi ośrodkami)”.

    Niezależnie od sprawnie działającej koalicji organizacji LGBT+, w dokumencie postuluje się pozyskiwanie licznych partnerów społecznych, czemu ma służyć ”nagłaśnianie działań organizacji i osób LGBT+ w obszarach ważnych społecznie i politycznie, ale niezwiązanych stricte z tematyką LGBT+”. Dalszym krokiem ma być „pozyskiwanie ambasadorów i ambasadorek, promocja tematu wśród znanych osób ze świata kultury, sportu, nauki itp.”. Proponuje się także poszukiwanie „nieoczywistych sojuszników” np. ze „związków zawodowych, organizacji zrzeszających ekspertów z różnych dziedzin, np.: prawników, ekspertów marketingu”. Nie bez znaczenia jest również „inicjowanie powstawania grup LGBT+ w firmach lub w grupach zawodowych”.

    Ważną rolę w planowanej strategii zajmują działania medialne. Postuluje się „uruchomienie i rozwijanie narzędzi, umożliwiających deklarowanie poparcia dla równości małżeńskiej, np. platform internetowych, portali społecznościowych, systemów wspierania petycji”. Szczególne znaczenie ma, jak czytamy: „prowadzenie kampanii społecznych w mediach mainstreamowych, w tym kampanii zachęcających do coming outów oraz dotyczących tematyki tęczowego rodzicielstwa”. Kolejny krok to „zwiększenie widoczności wyoutowanych osób LGBT+ i tematyki LGBT+ w mediach mainstreamowych tak ogólnopolskich, jak i regionalnych oraz lokalnych”.

    Osobnym sektorem proponowanych działań jest „lobbing” wobec świata politycznego. Autorzy strategii przyznają, że „wprowadzenie równości małżeńskiej w Polsce jest uwarunkowane zbudowaniem woli politycznej”. Ich zdaniem, konieczny jest „lobbing polityków i partii politycznych na rzecz idei i ustawy o równości małżeńskiej, wprowadzenie tematu równości małżeńskiej do programów partii politycznych”. A współpraca organizacji LGBT+ z partiami politycznymi „powinna obejmować zarówno partnerów będących obecnie w Sejmie jak i tych, którzy mają szanse znaleźć się w nim po kolejnych wyborach”.

    LGBT to ludzie czy ideologia?

    Sam skrótowiec wskazuje na ludzi, ale twierdzenie że „lgbt to ludzie” ma tą samą siłę co twierdzenie że „PiS to prawo i sprawiedliwość”. Tak czy inaczej, moim zdaniem powinno się mówić „ideologia ruchu lgbt”, żeby uciąć narrację o „dehumanizowaniu” jakichś „osób”.

    • mglisty pisze:

      Wahałem się dość długo czy ten komentarz przepuścić czy nie, ponieważ zupełnie nie jest na temat mojego tekstu, czyli wybuchu w USA, Black Lives Matter i ruchu progresywnego. Ale skoro już w jakichś innych odpowiedziach tu dotknąłem LGBT oraz poniekąd w pewnym sensie wiąże się to trochę z ideologią progresywną to odpiszę. Natomiast pozwól, że nie będę pod tym tekstem rozniecać debaty na ten temat.

      LGBT to ludzie. W dodatku termin ten precyzyjnie wskazuje którzy ludzie – lesbijki, geje, biseksualiści i osoby transpłciowe. Twierdzenie, że jest to ideologia jest tezą niemożliwą do obrony i z moich obserwacji wynika, że jest próbą intelektualizacji niechęci do osób o innych orientacjach niż heteroseksualna. Przynajmniej tych, które w jakikolwiek sposób sygnalizują to w przestrzeni publicznej. W dodatku towarzyszy temu często nieuczciwy argument, że każdy może sobie być kim chce w domu, ale w przestrzeni publicznej tego, śmego i owego. Tak jakbyśmy nie demonstrowali na różne sposoby swojej seksualności w przestrzeni publicznej. I zdjęcia panów w średnim wieku w skórzanych majtkach, tak jakby bdsm wiązało się wyłącznie z osobami homoseksualnymi.

      Ad meritum. Jak pisałem trudno podpiąć łatkę ideologii pod termin, który precyzyjnie wskazuje kogo określa i czyni to wg kryterium, które nie ma nic wspólnego z światopoglądem. W języku angielskim nawet taka konstrukcja myślowa nie byłaby możliwa, gdyż tam (a ze świata anglojęzycznego wywodzi się ten termin) ‘LGBT’ występuje najczęściej jako część terminu „LGBT community” czyli społeczność LGBT, a więc dalsze dookreślenie, że chodzi o orientację lub bycie osobą transseksualna.
      Istnieją oczywiście ruchy i organizacje zrzeszające osoby LGBT. Często mają nawet podobne programy, choć nie zawsze. To nie jest żaden dowód na to, że LGBT to ideologia, bo np. w wielu krajach na świecie istnieją organizacje Polaków, które mają podobne do siebie cele – poprawianie wizerunku Polski, kultywowanie tradycji itd. Czy to znaczy, że polskość to ideologia? Nie, to narodowość. Nikt nie ma prawa twierdzić, że aby być Polakiem trzeba wierzyć w coś konkretnego i wyjmować innych Polaków poza nawias polskości. Jesteśmy wolnym narodem. W podobny sposób nikt nie ma prawa twierdzić, że ktoś, kto z racji niezwykle precyzyjnego terminu LGBT należy do tego zbioru osób tak naprawdę do niego nie należy, bo ma określone poglądy.
      Zresztą, gdyby karkołomna teza, że LGBT to ideologia była prawdziwa to nie byłyby możliwe takie dyskusje jak np. ta, zorganizowana przez czasopismo VICE, w której osoby LGBT o różnych światopoglądach się ze sobą spierają na tematy polityczne. I są wśród nich też np. osoby LGBT popierające Trumpa.

      Przy najsroższych wysiłkach intelektualnych trudno obalić taki empiryczny przykład dowodzący niesłuszności tezy, że LGBT to coś innego niż ludzie określeni poszczególnymi literami tego terminu. To trochę jak ktoś, kto stoi przy zebrze i wysnuwa długi argument, że zebry nie istnieją.
      Od strony logiki formalnej wygląda to więc tak, że jeśli istnieje choćby jedna osoba, która jest desygnatem zbioru LGBT, a nie ma poglądów o jakich piszesz, to LGBT nie jest równoznaczne ideologii.

      Teraz druga kwestia – czy przytoczone przez ciebie postulaty pojawiające się w organizacjach działających na rzecz osób LGBT wyczerpują znamiona ideologii. W sumie nawet nie musielibyśmy tego rozpatrywać, bo już (moim zdaniem) udowodniłem, że LGBT nie wiąże się z określonym światopoglądem, ale zróbmy to. Wg definicji, którą sam przytoczyłeś śmiem twierdzić, że nie, nie jest to ideologia, a jedynie zbiór postulatów.

      „ Mianem ideologii określa się każdy zbiór uporządkowanych poglądów – religijnych, politycznych, prawnych, przyrodniczych, artystycznych, filozoficznych – służących ludziom o tożsamych poglądach do objaśniania otaczającego ich świata. Społeczną funkcją ideologii jest artykulacja celów aktywności i dopuszczalnych sposobów ich osiągania oraz motywacja ich zasadności względami uznawanymi za wyższe niż jednostkowy interes (wizja rzeczywistości + system wartości + dyrektywy praktycznego działania)”

      Cóż sądzę, że wszystkie przytoczone przez Ciebie dokumenty świadczą o tym, że te poglądy nie artykułują celów, które są inne niż to co już cenimy sobie w naszej cywilizacji – szacunek do drugiego człowieka, możliwość realizacji szczęścia osobistego itd. Wprowadzenie sformalizowanych związków jednopłciowych czy rozszerzenie instytucji małżeństwa na osoby tej samej płci, czyli równość małżeńska to nie jest postulat, który tłumaczy świat w sposób inny niż obecnie jest przyjęty, jak w przypadku ideologii progresywnej, która każe patrzeć na świat przez pryzmat walczących ze sobą o władze grup. To po prostu postulat rozszerzenia swobód, które wszyscy mają na dodatkowe 2-3% populacji.
      Wśród konserwatystów zachodnich (np. Ben Shapiro) pojawia się nawet pogląd, że jest to zbieżne z celami konserwatywnymi, ponieważ zwiększy liczbę małżeństw, gdyż prawdziwym problemem jest kryzys instytucji małżeństwa i ogromna liczba ludzi żyjących w związkach nieformalnych, które są mniej oraz osób samotnie wychowujących dzieci. Oczywiście tam w ruchu konserwatywnym dominuje bardziej pragmatyczne podejście i w niewielki stopniu jest ono zabarwione katolicyzmem, który najbardziej ze wszystkich kościołów chrześcijańskich (a być może nawet wszystkich wyznań na świecie w ogóle) postanowił zająć się regulacją i piętnowaniem seksualności. Moim zdaniem z dużą szkodą dla siebie i dla swoich wyznawców, ale to już temat na całkowicie inna dyskusję.
      Ostatnią kwestią jest powiązanie społeczności LGBT z ideologią progresywną. Prawdą jest, że wśród grup o których prawa zbiorczo walczą postępowy są również osoby LGBT. To też nie jest żadnym dowodem na to, że LGBT to ideologia. Tak samo jak rasa nie jest ideologią, a przecież walczą o przywileje dla określonych ras i grup etnicznych. Ideologia progresywna każe nam patrzeć na świat przez pryzmat grup a nie jednostek. Jesteś członkiem grupy, a nie jednostki. Nie oznacza to że wszystkie grupowe inicjatywy nastawione na jakiś cel to neomarksizm!

      • Michał pisze:

        Bardzo ciekawy artykuł i dyskusja pod nim. Zaintrygowało mnie odniesienie do Kościoła Katolickiego i sformułowanie „postanowił zająć się (…) piętnowaniem seksualności.”
        Czy masz na myśli stan obecny, czy to odniesienie do jakichś historycznych poglądów KK na sprawy seksualności człowieka? Pytam, bo akurat stosunkowo niedawno (1979-84) sformułowana przez JPII teologia ciała wprowadziła do KK sporą rewolucję w tym temacie.

      • mglisty pisze:

        Dziękuję za komentarz. Nie jestem i nie będę udawał eksperta od teologii katolickiej. Jedyne co mną kierowało to (przyznaję, że subiektywna) empiryczna obserwacja tego co jest przedmiotem kazań i wystąpień publicznych przedstawicieli poszczególnych obrządków i religii. Od wielu lat odnoszę wrażenie, że kwestie seksualności, ciąży, aborcji, antykoncepcji, związków są w praktyce bez porównania częściej poruszane w katolicyzmie niż w innych denominacjach i wiarach. Nie oznacza to, oczywiście, że nigdzie indziej tego nie ma, chodzi o natężenie przekazu w tej materii i proporcję tej tematyki względem innych aspektów życia.

        Nie chcę się wdawać w dyskusję o tym, czy od strony teologii chrześcijańskiej „racja” jest po stronie katolicyzmu, czy nie, bo jestem w tym kiepski. Niemniej jestem bardzo krytyczny w kwestii praktycznej roli kościoła katolickiego w Polsce. Uważam że stał się urzędem zespolonym z władzą i jako taki ma coraz mniejszy wpływ na faktyczną etykę społeczeństwa. Pomijając ukrywanie skandali, i inne oczywiste sprawy chodzi mi o to, że w praktyce ksiądz który ma godzinę w tygodniu na powiedzenie tego co ważne wiernym, jeśli będzie się koncentrował jedynie na alegoriach biblijnych, a z zakresu „praktycznych” spraw na antykoncepcji, aborcji, wstrzemięźliwości przed ślubem, pozostawaniu na siłę w małżeństwach nawet jeśli są koszmarne, to zignoruje cały potężny obszar etyki reszty codziennych zachowań. Katolicyzm (polski?) będzie coraz bardziej i bardziej religią wstrzemięźliwości seksualnej (przynajmniej w teorii), donaszania ciąży i niczego poza tym.

        Nasze społeczeństwo zmienia się dynamicznie, czy tego chcemy czy nie. Na różne sposoby, choćby przez nowe technologie. To stawia jednostkę przed wieloma różnymi nieoczywistymi wyborami na co dzień. Wyborami przy których często starsze pokolenia nie są w stanie pomóc, właśnie z racji owej dynamiki. Mam subiektywne wrażenie, że katolicyzm „odpuszcza” to całkowicie., pozostawiając wiernych samym sobie. „Córka zarabia na kamerkach w internecie? No to źle, porozmawiaj z nią i powiedz że tak nie powinna, bo to grzech. Ale trwaj w swoim małżeństwie, bo może mąż przestanie pić”. To infantylne i trudno, żeby zaspokajało duchowe potrzeby osób bardziej intelektualnie i psychologicznie rozwiniętych.

      • Rob pisze:

        „LGBT to ludzie. W dodatku termin ten precyzyjnie wskazuje którzy ludzie – lesbijki, geje, biseksualiści i osoby transpłciowe. Twierdzenie, że jest to ideologia jest tezą niemożliwą do obrony i z moich obserwacji wynika, że jest próbą intelektualizacji niechęci do osób o innych orientacjach niż heteroseksualna.”

        Nie ma wątpliwości co do tego,że są to ludzie – wskazuję tylko,że ludzie jako zbiorowość mogą tworzyć ideologię, tak więc oprócz „LGBT to ludzie” można mówić też o „ruchu LGBT i ideologiiLGBT” mającym pewne postulaty, tematy tabu, flagę itd. Nie trzeba być niechętnym osobom nieheteronormatywnym (ja nie jestem) aby zauważyć też inny fakt,że istnieje też pewna ideologia, która wykorzystując fakt,że istnieje nietolerancja wobec mniejszości seksualnych, próbuje forsować pewien zbiór postulatów, tworzących ideologię. Dla progresywistów ruch LGBT wraz z „rasizmem” konserwatyzmem, „białą supremacją” i „patriarchatem” to świetne hasła do walki klas.

        „Ostatnią kwestią jest powiązanie społeczności LGBT z ideologią progresywną. Prawdą jest, że wśród grup o których prawa zbiorczo walczą postępowcy są również osoby LGBT. To też nie jest żadnym dowodem na to, że LGBT to ideologia. Tak samo jak rasa nie jest ideologią, a przecież walczą o przywileje dla określonych ras i grup etnicznych. Ideologia progresywna każe nam patrzeć na świat przez pryzmat grup a nie jednostek. Jesteś członkiem grupy, a nie jednostki. Nie oznacza to że wszystkie grupowe inicjatywy nastawione na jakiś cel to neomarksizm!”

        Oczywiście, zgoda z Twoim ostatnim zdaniem, ale nikt tu nie twierdzi inaczej! Zauważ jednak,że – jak piszesz – rasa nie jest ideologią, to już BLM już nią jest, bo nie jest to walka z rasizmem, ale ideologiczna walka z „białymi suprematystami” oraz o nienależne przywileje. Tak samo jest z ruchem LGBT – nie chodzi tu już tylko o równouprawnienie, ale o przywileje w ramach pewnych postulatów. Jeszcze raz powtarzam – można być osobą ze zbioru LGBT, ale nie popierać ruchu LGBT.

        Piszesz wiele tu o tolerancji wobec tych osób (podzielam to zdanie) lecz współczesny ruch LGBT, o którym mówię, już dawno odszedł od tego postulatu, zastępując go aktywnym promowaniem pewnego stylu życia i postaw:

        oraz np.:

        https://wsensie.pl/swiat/35577-aktywistka-lgbt-walka-o-malzenstwa-dla-homoseksualistow-zazwyczaj-wiaze-sie-z-ukrywaniem-tego-co-mamy-zamiar-zrobic-z-malzenstwami-kiedy-ten-cel-osiagniemy

      • mglisty pisze:

        Obejrzałem ten filmik, który Pan podesłał. Strasznie kiepski. Zadaję sobie pytanie, czy osoba, która to robi jest po prostu na tyle głupia, żeby nie sprawdzać faktów, czy świadomie wprowadza ludzi w błąd.
        Kłamstwa
        1. Homoseksualizm nigdy nie był w Polsce karany, byliśmy pod tym względem wyspą tolerancji na tle złej Europy. Przynajmniej od czasów Kazimierza Wielkiego była kara śmierci za „czyny przeciwko moralności i dobrym obyczajom”. Za takie uważana była „sodomia”. To, że nie istniało osobne słowo „homoseksualizm” i nie był karany jako taki to naprawdę głupi argument. Podobnie zresztą to wyglądało w krajach anglosaskich tego okresu, gdzie stosowano termin „buggery”. To głupstwo funkcjonuje w przestrzeni publicznej tak długo, że dziwię się, że ktoś kto potrafi używać googla nie skompromitował na wizji jakieś rodzimego konserwatywnego „mundrka” wygłaszającego tę tezę.
        2. W latach 70 i 90 wyglądało to wszystko fajnie, ponieważ homoseksualistów tolerowano i mogli robić prywatnie co chcieli. Efekt był świetny i pokazane zdjęcie Freddy’ego Mercurego. Każdy kto wie coś o jego życiu wie, że Freddy obnosił się z tym, że sypia zarówno z mężczyznami jak i kobietami a swoje emocje damsko-męski i męsko-meskie okazywał bardzo publicznie. We współczesnej Polsce prawdopodobnie zostałby ukamienowany za taką „prywatność’.

        Wychwalane przez autora filmiku definicja słowa „tolerancja” zaczynająca się od słów „można się nie zgadzać” jest infantylna i głupia. Tzn z czym dokładnie można się nie zgadzać? Że kogoś pociąga ta sama płeć?! Ktoś może się nie zgadzać na to, że inną osobę pociąga ktoś trzeci? Ktoś mi to musi chyba wyjaśnić bo zwyczajnie „nie ogarniam”. Tego typu stwierdzenia szczególnie rażą w materiałach, które silą się na bezstronność.

  19. Woland pisze:

    Mam pewien problem z tym artykułem.

    Z jednej strony – szanuję za przedstawienie poglądów w wyważony i spójny sposób i rzeczywiście wiele elementów jest tutaj dobrze przedstawionych.

    Z drugiej strony jednak mam pewien problem z następującymi faktami:
    1. Argument o tym, że zabity G.Floyd był przestępcą lub/i aktorem porno nie ma znaczenia. Liczą się dwa fakty: po pierwsze czy w momencie zatrzymania był wydany nakaz aresztowania oraz zachowanie policji. Jeżeli nie był wydany nakaz aresztowania, to znaczy, że obywatel (nawet były aktor porno i narkoman) może poruszać się po mieście bez obawy o bycie zakutym w kajdanki. Po drugie – reakcja policji ma być proporcjonalna, a w momencie gdy ustępuje zagrożenie (np. broń jest wytrącona z ręki podejrzanego) policja ma za zadanie ZABEZPIECZYĆ miejsce i osobę. Na gruncie prawnym obywatel nie może być np. podduszany, rażony prądem lub inaczej traktowany gdy jest już skuty. Zatem tego typu postępowanie jest złamaniem prawa i konstytucji.
    2. Jak to się dzieje, że w miejscu publicznym policja jest gotowa patrzeć jak kolega dusi obywatela (słysząc protesty tegoż), rozjeżdzać obywateli samochodami (zdjęcia z NY) czy pałować ludzi którzy filmują? Nie mówimy tu o „violent crime”, ale o konkretnych sytuacjach gdy policja przekracza swoje uprawnienia. Podkreślić należy, żę dotyczy to w założeniu obywateli będących pod ochroną konstytucji, w pełni uprawnionych do pokojowych protestów. Przy czym zakładam że w niektórych sytuacjach zrobienie blokady na ulicy jest formą dozwolonego protestu, podpalanie, rabowanie i niszczenie nie jest dozwoloną formą protestu. Prowadzi nas to do wniosku, że w odczuciu funkcjonariuszy policji to nie są działania nielegalne.
    3. W wielu krajach sam akt seksualny pomiędzy osobami tej samej płci był karany do lat 50-60-70-80. WHO przestała traktować homoseksualizm jako chorobę w 1991 roku (za wikipedią). Zatem osoba o innej orientacji do 1990 żyjąca na terenie wielu krajów miała poczucie że jest chora/zboczona/nielegalna (niewałściwe skreślić). Coś co dla osoby heteroseksualnej jest naturalne – przytulenie bliskiej osoby, dla osoby homoseksualnej było powodem do lęku.

    Powyższe przykłady i pytania są punktem do stwierdzenia, że o ile zgadzam się z teorią, że neomarksizm może dominować w narracji BLM, to jednak przypadki dyskryminacji systemowej (czyli np. wspieranej przez prawo zakazujące kontaktów seksualnych pomiędzy osobami tej samej płci czy umożliwiające ustalenie zeznań przez policjantów) istnieją. Zgadzam się z poglądem, że wymuszona różnorodność jest zła, ale z drugiej strony nie znaleziono innego sposobu aby zapewnić rzeczywistą różnorodność (np. płciową).

    • mglisty pisze:

      1. Zgadzam się, że nie ma znaczenia kim George Floyd był. Nie zasługiwał na taką śmierć. Wygląda to na morderstwo. W USA zresztą jest prawdziwy konsensus w tej sprawie. Fakt, że wspominam o tym, że kilkukrotnie siedział w więzieniu i że był pod wpływem narkotyków w chwili zatrzymania w żaden sposób nie zmienia kwalifikacji moralnej tego co się stało.
      2. Bez wątpienia jest poważny problem z przemocą policyjną w USA. W tej sprawie również panuje względy konsensus. Jedno z bardziej sensownych dla mnie wyjaśnień tego zjawiska na jakie trafiłem jest to, że bardzo wielu policjantów ma PTSD, czyli zespół stresu pourazowego. Do świadomości społecznej weszło to, że jest to choroba, która mają żołnierze wracający z wojny. Otóż bycie policjantem w USA to jest wojna. To kraj, w którym oficjalnie jest 120.5 sztuki broni na 100 mieszkańców. Co roku ok 150-170 funkcjonariuszy ginie wykonując obowiązki, znacznie więcej oczywiście odnosi rany, a jeszcze więcej bierze udział w strzelaninach, widzi czyjaś śmierć i widzi najgorsze oblicza ludzkości. Podejrzewam, że przypadki policyjnej przemocy się nasilą jeszcze, gdyż teraz dodatkowo nachodzi potężna kampania nienawiści przeciwko nim a dodatkowo w niektórych miastach budżet zostaną zmniejszone, zamiast przeznaczyć je na opiekę psychologiczną czy choćby regularne szkolenia z zachowania w sytuacjach kryzysowych.
      3. Świadomie w tekście nie chciałem poruszać tematu LGBT, gdyż jest to temat cynicznie poruszany przez PiS aby podgrzewać nastroje w Polsce w celu zwiększenia swojego poparcia wyborczego. Nie mam co do tego wątpliwości. Proszę jednak pamiętać, że sytuacja osób LGBT w krajach anglojęzycznych i w Polsce jest zupełnie inna. U nas, szczególnie poza największymi miastami jest to wciąż temat tabu i osoby homoseksualne wciąż są obiektami kpin, wyszydzania a nawet ataków. Trzeba bardzo wybiórczo patrzeć na rzeczywistość, jeśli się tego nie widzi i kwestionuje to, że w Polsce np dwóch mężczyzn trzymających się za ręce w miejscu publicznym (co jest najzupełniej zwyczajną formą okazywania uczuć u osób hetero) jest społecznie nieakceptowane, wiąże się z atakami i może być groźne dla zdrowia, a na pewno zwykłej ludzkiej godności. Jest ogromna przestrzeń do poprawy i popieram wszystkie akcje, które dążą do tego, żeby osoby LGBT mogły się czuć bezpiecznie i cieszyć szacunkiem, który należy się każdemu człowiekowi.

      Nie ma to jednak wiele wspólnego z tym, o czym pisze. Walka o prawa osób homoseksualnych to coś dobrego. Robienie tego z pozycji rewolucji marksistowskiej nie jest dobre, bo tworzy tyle samo problemów, ile rozwiązuje. Ale w 100% zgadzam się z tym, że ludziom w Polsce przydałoby się więcej empatii, szczególnie kiedy mają do czynienia z kimś innym niż oni sami. Winię za to w dużej mierze obowiązujący u nas kult „normalności”, iluzji która kulturowo na całej słowiańszczyźnie jest niezwykle hołubiona.

      • Woland pisze:

        Punkty 1 i 2 pokazują że problem jest bardziej złożony, ale dyskryminacja systemowa, to jednak nie tylko frazes BLM, ale najprawdopodobniej rzeczywistość wielu obywateli USA. Zespół stresu bojowego myślę że nie ma tutaj znaczenia o tyle, że jest to kwestia z którą po prostu te służby mają sobie poradzić. Uważam, że dobrym przykładem jest Irlandia Północna. W czasie „Troubles” policja była znana z brutalności wobec Irlandczyków. Po rozwiązaniu tej formacji i stworzeniu nowej, z nowymi zasadami i włączeniem równościowym obu stron konfliktu do służby (oczywiście osób nie karanych, spełniających wymogi formalne i fizyczne, itp) problem brutalności policji został generalnie rozwiązany. A stres bojowy w Irandii Północnej był znacznie wyższy niż interwencje policji w Stanach – w IRL była wojna bez jeńców.

        Ilość broni oczywiście ma znaczenie, jednakże przypadki gdy ciężarna kobieta jest rażona prądem bo odmawia przyjęcia mandatu za przekroczenie prędkości trudno mi usprawiedliwić zespołem stresu bojowego. Dla takiego policjanta nie ma miejsca w służbie i państwo powinno to zrealizować. A gdy nie realizuje, to obywatele tracą zaufanie do państwa jako organizacji, więc zaczynają podważać wszystkie zasady które to państwo nakłada. I o tym też mówi BLM.

        Kwestią która umyka tym rozmowom jest fakt, że jak weźmiesz sytuację z lat 60-tych i 70-tych, to stosunek policji i państwa do czarnych był podobnie dyskryminujący. Czytając biografię Obamy (Michelle) słychać te głosy i widać tą dyskryminację, dotyczącą dzielnicy, podejścia, itp. Nic się nie zmieniło. A zatem kolejne pokolenie widząc jak wygląda sytuacja mówi: mam w nosie że to jest prawo, tak jak wy macie w nosie że od paru pokoleń nas dyskryminujecie. Niestety zasada wahadła ma tutaj zastosowanie…

        Zgadzam się natomiast z faktem, że BLM przesadza i jest pewien kontekst kulturowy „anty-white”, a raczej anty-WASP. Tyle, że widzę to jako efekt wielu lat zaniedbań i jedynym co może to zmienić to analogiczne porozumienie wielko-piątkowe (jak w IRL), które wymagało od obu stron kompromisu. UK musiała siąść do stołu z IRA, a IRA musiała uznać rząd UK. Ale dzisiaj jest 30 lat pokoju w IRL.

        Co do LGBT to mamy podobne zdanie.

        Mam za to inny pogląd i inne pytanie. Mianowicie dlaczego ludzie w USA się nie zorganizują. Może to pytanie z kategorii Amerykanina który pytał w latach 70 w PL dlaczego Polacy nie wybiorą innego rządu? 🙂 Chodzi mi o to, że G.Floyd był obywatelem USA, a działania policji złamały konstytucję USA. Zatem wystarczy, że powstanie fundacja, która będzie monitorować działania policji i zgłaszać do stanowego prokuratora. Brak postępowania za 1, 2,3 razem, w momencie gdy nastąpi za 4 razem śmierć obywatela bedzie powodem oskarżenia o złamanie konstytucji przez prokuratora stanowego, a zatem zdjęcie z urzędu. 5 przypadków i policja sama się zreformuje.

        Pozdrawiam serdecznie:)

      • mglisty pisze:

        Zaczynając od końca – zarówno Trump, jak też Demokraci zgłosili niedawno propozycje legislacyjne reformujące pewne aspekty działania policji. W Trumpowej wersji jest zawarte wprowadzenie ogólnokrajowego rejestru dyscyplinarnych postępowań wobec policjantów i dodatkowo wiąże on finansowanie poszczególnych jednostek z wynikami w tym zakresie. Propozycje Demokratów idą dalej.

        Jasne że policja musi sobie poradzic i musi się poprawić. Zespół stresu bojowego jest niedocenianym czynnikiem. W samym Chicago co weekend zamordowanych zostaje kilkanaście osób a ok 100 postrzelonych, a w całym kraju co roku zamordowanych zostaje kilkanaście tysięcy.

        Co do „systemowego rasizmu” to Stany są złożonym systemem społecznym. Jak w każdym systemie jest tam dużo niesprawiedliwości, natomiast zmierzenie tego w którąkolwiek stronę po kątem sprawiedliwości jest trudne. Czy podjałby się Panwytłumaczenia swojemu dziecku, że się nie dostało na studia, mimo, że miło więcej punktów, a dostał się ktoś kto miał mniej ale był właściwej rasy? Albo, że nie dostał pracy w firmie, bo było tam już zbyt biało i ściągnięto specjalnie kogoś o innym kolorze skóry z innego miasta, żeby się zgadzały założenia rasowe dot. zatrudnienia? Dopóki systemowe rozwiązania dyskryminują w tę stronę to nie budzi emocji, ponieważ zgadza się z wielką „postępową” narracją. A to są konkretne przypadki krzywdy ludzkiej. Która zresztą zaognia sytuację. prawdziwym problemem jest to, że rozwiązanie tych problemów wcale niekoniecznie jest priorytetem dla polityków. Zbyt duże korzyści można odnieść z bycia przedstawicielem pokrzywdzonej grupy. To jest zresztą główny i powtarzający się zarzut czarnoskórych konserwatystów wobec Demokratów.

  20. Popchyk pisze:

    Napisałem prawie dwa dni temu stosunkowo krytyczną odpowiedź na artykuł, który uważam za jednostronny, czarno-biały, momentami wręcz prawie spiskowy. Komentarz jednak nie pojawił się pod artykułem, a kolejne próby publikacji głosiły, że taka treść została już wysłana. Jak wygląda tutaj zatem system dodawania komentarzy? System dodawnia komentarzy jest wadliwy? Może są jakieś ograniczenie liczby znaków albo nie można zamieszczać linków (jednak patrząc na pozostałe komentarze to raczej nie może być prawda) – jednak wówczas czemu nie ma nigdzie o tym informacji w widocznym miejscu?
    A może, co bardziej prawdopodobne, wszystkie komentarze musi zaakceptować autor artykułu? Jak to się ma do obaw o wolność słowa, które autor wyraża w tekście? To by jednak wyjaśniało, dlaczego tutaj tak wiele komentarzy chwalących autora oraz dlaczego w tych nieco bardziej krytycznych wątkach (choć i tych niewiele) autor ma zawsze ostatnie słowo. Proszę o wyjaśnienie.

    • mglisty pisze:

      Witam. Oczywiście, że wszystkie komentarze muszę zaakceptować ja. To mój blog, jak inaczej to sobie wyobrażasz? Sekcje komentatorskie bez moderacji przy naszej kulturze zamieniają się w prawdziwy ściek. Nie zawsze mam czas to robić szybko, czasem trzeba poczekać kilka dni. Taki urok mojego loga i tak pozostanie. W tym konkretnym przypadku jednak w ogóle nie widzę żadnej wcześniejszej wypowiedzi.

  21. Johny pisze:

    Dobry tekst

Dodaj odpowiedź do Jarosław Lindenberg Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.